Najlepszą z moich opcji, zatrzymać się przy sobie
Czasem jestem szalony, gdy coś wkręcę se w głowę
Nawet jak widzę, ze koleś ma coś lepsze niż moje
To pod żadnym pozorem nie pokaże, że zazdroszcze
Ty masz coś, ja mam coś, co daje mi oryginalność
Stawiam krok, łapie krok, idę tam gdzie prowadzą
Skirsy normalnie wciąż, nie jara mnie neutralność
świat mnie trenuje jak coach, bo nie ma nic za darmo
Gdy jestem z Tobą, to czuje się jak w domu
Dziesięć lat wcześniej - wszystko nowe jest znowu
Wszystko świeże, pierwszy raz próbuję alkoholu
Potem z koleżankami nagi ganiam wokół stadionu
Wracam do szkoły, do tych czarno białych zdjęć
Gdy byłem jeszcze młodszy i jeden miałem cel
żeby któregoś dnia zamieszkać z Panią X
Ja mały brzdąc po pas, a Ona jak mała mi
Zbierałem hajs każdy, co mama dawała mi
Potem za jakiś czas za to kupiłem pani X
Czekoladę, ale zjadłem z niej jeden pasek
I nim ją dałem to wyryłem na niej
'czy wyjdziesz za mnie?'
Pani X mnie wyśmiała i oddała ją mi
Zaprzestałem działania i było mi wstyd
Powiedziałem o tym starym mając lat osiem
A oni mi : ' Darek, tyś jest chyba popierdolony'
Gdzie te jebnięte pomysły i ludzie beztroscy?
Młodzi i czyści myślący, że świat jest dobry
Zaczarowani życiem i nie koniecznie nocnym
Te miłości o które wszyscy byli zazdrośni?
Gdzie to jest, ej? (Gdzie to jest?)
Kiedyś złapałem zajawkę na deske po Tony Hawku
Zbierałem długo w rękę, mniej więcej po pół roku
Kupiłem pierwszą deskę i przywiozłem do domu
Ojciec zaraz na wstępie przywołał do porządku:
''pojeździj, ale spróbuj mi przyjść poharatany!'
-spoko będę uważny i z ziomkiem pojechali
Na plac obok szkoły, chciałem nauczyć się skakać
Zrobiłem pierwszy 'Ollie' po niewielu upadkach
Po godzinach myślę dość na dziś, już czas wrócić
Ażeby dotrzeć pod mój dom, to trzeba zejść z góry
I mówi do mnie ziom: 'stawaj na deskę i śmigaj!'
A ta góra była wielka, z zakrętem, jak gigant
Mówię, pierdolę, wolę zejść na nogach z dechą w łapie
A koleś mówi, że zjechał w pierwszy dzień z takiej samej:
- 'Weź nie cykaj dupy!'
- 'Co?! Nie cykam wcale!'
- 'A chuj.. i tak nie zjedziesz.'
- 'A właśnie, że zjadę!'
I pojechałem, aż wyjebałem na samym dole
Ryjem tarłem w drogę, a deska była w rowie
Jeszcze tak nie wyglądałem, wszystko było czerwone
Otwarłem drzwi i z deską w ręce stanąłem przed Ojcem... pojechaliśmy na pogotowie...
Mimo wszystko, i tak chciałbym tam wrócić
Do tych zazdrosnych miłości, i do tamtym ludzi