Słyszę te dźwięki, chyba jestem im coś winien
Dzieli nas przestrzeń, a w niej wszystko płynie
Wszystko w dymie i nic nie ma znaczenia już
Tylko chwile, po nich dym się zamienia w kurz
Umywasz ręce, przechodzisz obok i nawet nie mówisz stop
Obojętnie, jak dzień za dniem ci mija
Chyba mijasz się z samym sobą i kierujesz pusty wzrok
Na kostkę brukowa, nieważne, czy metr czy mila
Weź mnie złap za serce i nie puszczaj, czaisz?
Dopóki ta miłość nie zacznie być pusta i krwawić
Weź mnie złap za serce i trzymaj tak mocno
Dopóki nie spojrzymy na nią przez pryzmat szarości
Wszystko martwe mgliste, to miejsce mało marzy
Widok ławek mdli mnie, mętne krajobrazy
Maskowały melancholię dym i deszcz też
I przez melanż, co dnia resztę widzisz przez mgłę
Śni mi się szare życie, oddycham, jak kamienice
Tu strychy i piwnice ukrywają tajemnice
Wszystkie działki, każde osiedle garaże klatki
Wychowały tak, że wiedzą więcej niż własne matki
Weź mnie złap za serce, by potem puścić
Chodzę brudny, myśląc, czy czas musi dać mi wiarę
Jak inside llewyn davis żadnej
I tak będę się tułał, kurwa, zawsze
Słyszę płacz i wycie syren o trzeciej nad ranem
Słyszę, jak przykre tchnienie bloków marznie
A na co drugim kroku widzę wilcze spojrzenia
I jak nie spuścisz wzroku, przeszyją od wewnątrz
Weź mnie złap za serce, wgryź się na zawsze w moje
Kurwa, weź je, aż się nie znajdzie nowe
Zawsze się znajdzie nowe jak stare
Chuj, że chciałem twoje na zawsze we dwoje, jak dawniej
Ale tym razem białe noże na blacie wyznaczają teren
Naszych spojrzeń na nasze dawne brzmienie
To jest nie na miejscu, bo to nie nasze miejsce
Od narodzenia wiedząc, że w moment nas nie będzie
Weź mnie złap za serce nie wiem dla jakiejś próby
I nie puszczaj, dopóki się nie zaczniesz nudzić
Nigdy nie zrozumiesz, to nie jest zwykła nawijka
Nie była nią nawet, jeśli zwykłaś tak myśleć
Ja w każdej tkance mam małe lęki
W każdej szafce mam na nie leki
Nawet jak o nagiej prawdzie pisze proste teksty
Nawet jak nie marznę, pójdę w ogień pierwszy za swoje wersy
Weź mnie złap za serce w ten ranek dziś
I, kurwa, nie puszczaj aż przestanie bić
Nie chce propsów, wcale rapsy, bardziej anty
Więcej osób zacznie się tym jarać, to się zacznę martwic
Weź mnie złap za serce chce kopać powietrze
Kochać koniecznie stąpać po deszczu
A rap jak sztuka podróżuje z rak w ręce
To sztuka rok później być gorszym niż rok wcześniej
Weź mnie złap za serce, niech twój dotyk boli
I zamiast cierpieć, mnie zmuś do trzeźwości
Nie pytam, gdzie są ziomki, że przecież byli ze mną wtedy
Ćpanie łączy ludzi, dopóki jest co dzielić
Weź mnie złap za serce, bądź kobietą z obrazka
Nie oddalaj się i trzymaj do nowego rozdania
Wybieram damę znów z potasowanej talii
By mieć ją zawsze już w bluzce dopasowanej do talii
Wjeżdżam z nowa zwrotka, mam parę dwójek
I dwie Perły, więc pierdole wasze fulle
To nie Texas, lecz Hold'em, no weź coś strać
No country for old men jak heads or tails
Ten rap to all in gram na psychice
Bo daje z siebie wszystko, żeby zostać z niczym
Nie jestem królem, typie, ale przez chwile mam damę
Przez chwilę, bo chyba krótkie życie jest nam dane
Weź mnie złap za serce i odpraw na chodnik
Wypluj, jak flegmę, nie wiem, browar na schody
Tu, gdzie miał miejsce wstępu ten rozdział historii
Nic nie trwa wiecznie, więc to rozdział historii
Weź mnie złap za serce, by wreszcie puścić
No to za trudne metrum bicia na siedem ósmych
Czuję się, jakby padał deszcz i nucił Boards of Canada
Jakbym stał na dnie i moknął sam na sam
Jakby to była ciągle jakaś gra, trochę żal nam spać
Gdy w noce magia trwa wiem, że też stałaś tam
Weź mnie złap za serce i nim wal o ścianę
Tak, że jak nie zejdę powiem, że się zakochałem
Kiedyś boisko na osiedlu pamiętasz
Grałeś w piłkę w koszulce maradony
A dziś osiedle na boisku
Po ladze w kintę koszulki maratony
Weź mnie złap za serce jak kiedyś ona
Żebym, kurwa, jeszcze choć raz
Czuł się jak po strzale z dwóch setek
I jak to minie powiem, że w końcu, kurwa, poznałem twój sekret
To wywołuje u mnie flashback
Na każdym murze czytam, jakieś trudne hasła
Dni tak tu lecą, chodzę po ulicach miasta
Usypia mur beton, znów wdycham asfalt
Stawiam krok, czuję przygnębienie, gdy czarne chmury
Rzucają cienie na każda z tych szarych ulic
Ich głodne dzieci w kapturach na klatkach schodowych
Bojtle i pety w kałużach, taka namiastka wolności [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]