Typy osiągają apogeum, szczyt wkurwienia, szczyt głupoty
Psy i koty my ich ploty, gdy ich oczy patrzą na nas
Żółtodzioby, krzty pokory, dla idoli propsy, lody
Mordy, kłody, płody przetnę, ani chwili pożyć nie dam
Pętla i agresji gwarant granat za ich pastisz
Pętla bez dygresji w planach rap, by się nad nimi pastwić
Raperzy jak plastik chociaż rozłożą się szybciej
Ich fanki koleżanki naturalne tak jak Ewa Minge
Śpiewająco duszę dusze, nitka w usta zamiast knebla
Teraz to naprawdę usta milczą, dusza śpiewa
Orły, życzę połamania pióra
Te sklonowane klauny i ich powielana chujnia
Spopielałe truchła bo ktoś przeciągnął strunę kiepsko
Chcieli przeciągania liny to kopnąłem krzesło
To nie ma boleć, ma zabijać, to nie kolce, to nie mija
To elektryka i pozycja Ferdynanda, wajcha, cisza