[Refren: Edzio]
Patrz, jesteś z jedną z gwiazd
Wchodź, ludzie Cię chcą znać
Wow, aż sam się z tego cieszę
Bo opłaciło Ci się te parę lat wyrzeczeń
Kładź, wódę na bar, dragi na stół, Ty
Epikureizm niech Tobą przesiąknie
Poczuj się jak król, dziś
Nie ma wyjątku, każdy tak robi
Rachunek sumienia Ci płaci menedżer
Ta panna po lewej się fajnie uśmiecha
Łap numer na Taxi, bierz ją do siebie
[Zwrotka 1: Edzio]
Schodzisz ze sceny i każdy w tym klubie
Chce pionę i fotę, na backstage'u wóda na stole
I potem te dupy co pchają się Tobie na hotel
Nie patrzysz na innych
A głos sumienia dawno zagłuszyły Tobie głośne brawa
Sztuki dla Ciebie są jak kołowrotek
Bo jak się nawiną to już nie spławiasz
Stówy na koncie to przywileje
Nie patrzysz już na to jak Ci to zmienia mentalność
Nocne balety to mocne zalety
Z kolejnym pawiem wypluwasz moralność
Zasady etyczne, imperatywy
Wrzucone do jednorodnego roztworu, ej
Twoja roztropność dawno rozpuszczona w litrach etanolu
W opór przesiąknięty konsumpcjonizmem
Jesteś pyszny przez samouwielbienie
Zbyt wiele razy już zżerał Cię stres
Teraz Cię nie gryzie nawet sumienie
Jesteś królem życia jak Robert Więckiewicz
Pokaż kto tu rządzi, wszyscy są pod Tobą
Olej skrupuły, baw się i zdradzaj
Wiesz innych i siebie, bo przecież Ci wolno, ale
Kiedy gasną światła, a ludzie już wyjdą z klubu
Staniesz sam w obliczu prawdy
Niezależnie od statusu za żaden z twych czynów
Nie pozostaniesz bezkarny
Bo życie to kredyt, który będziesz spłacał z odsetkami
Co do ostatniego grosza odpowiesz za błędy
Ta chwała była chwilowa, a ta korona to ciernie
I tylko adwokat diabła zasiądzie w ławie przysięgłych
[Refren: Filipek]
Patrz, jesteś z jedną z gwiazd
Wchodź, ludzie Cię chcą znać
Wow, aż sam się z tego cieszę
Bo opłaciło Ci się te parę lat wyrzeczeń
Kładź, wódę na bar, dragi na stół, Ty
Epikureizm niech Tobą przesiąknie
Poczuj się jak król, dziś
Nie ma wyjątku, każdy tak robi
Rachunek sumienia Ci płaci menedżer
Ta panna po lewej się fajnie uśmiecha
Łap numer na Taxi, bierz ją do siebie
[Zwrotka 2: Filipek]
Wow, parę lat temu, się bałem, że rapem obudzę sąsiadów
Wow, to były czasy, gdy Filip wierzył w tematy tabu
Aphelium obok mnie, niepokojące
Choć gdy się pytasz czy chce dzisiaj pić
To odpowiadam to jasne jak słońce
Show must go off, ja to jeszcze człowiek czy tylko poza?
W tym środowisku znajdę satysfakcję czy tylko poza?
Czuję się jak w pokoju bez klamek
W ręce mam kurwa garstkę naboi
Gdy nagle wypływam na głęboką wodę
Moja odwaga się kończy na boi
Mimo, że urosłem każą mi biec
Żeby na górze być, kurwa, móc
Wszyscy się patrzą jak ten wyścig szczurów
Tu transmituje Can*l+
Przychodzą ludzie popatrzeć na mnie
Najlepiej dotknąć, obok jest czysta
Każdy z nich tutaj jest pusty w środku
Więc każę im się jak najszybciej wypchać
Chciałbym odpocząć i porozmawiać
Chciałbym poszaleć i proste - zapić
Bije się u mnie dziad i wariat
Tak jak w Pruszkowie i Wolskiej mafii
Ciągnie w dwie strony się osobowość
W takich momentach nic już nie znaczy
Że mogę dzisiaj bez cienia zazdrości
Tu wypatrywać pogody bogaczy [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]