Od niedawna polski rap to tylko hasła i slogany
Nie ważne jak nawijasz, ważne jakie nosisz szmaty
Gram to dla kumatych, którzy rozumieją wczutę
Jak u Tonego Hawka comba lecą tutaj grube
Jak to jest? track siada ci na banię
I nie możesz go wyłączyć, aż w końcu nie przestanę
Widzisz jak się bawię, dla mnie rap czystą zajawką
Nie opowiadam głupot jaki ja tu robię hardkor
Spytasz dlaczego? chętnie rozwinę ten temat
Wolę konsekwentne czyny od pustego pierdolenia
Tu dla słabych nie ma miejsca, jak sie nie podoba wiej ziom
Płynę po tych wave'ach niczym jebany Posejdon
A ziomy dobrze wiedzą, kto ma ten spory luuuz
W erze typów odjebanych na stylówę Moulin Rouge
Mam w chuju taki gust, bo nie jara mnie to ścierwo
Ja to silnik rakietowy, no bo spalam ich od wewnątrz
Teraz będą śpiewać cienko #Iwona Węgrowska
To właśnie moje Lego, dobrze znam sie na tych klockach
Dla niektórych obciach, bo mam zbyt mało na karku
Ale jęczą po tym tracku, jakbym wbił im w dupę harpun
Dobrze wiesz, że tu wjeżdża BeDoEn
Każdy chce zająć mi miejsce, ale lider jeden jest
I nie idę po ten cash, dla mnie jest prosta zasada
Powiem Ci jak VNM, że na razie hajs się zgadza
Rzucam za dwa, ty mów do mnie LeBron James
Niby nawijasz to lepiej? you made my day
Make it rain, lecz nie jestem illuminatem
To raczej świeża krew niczym jebany Ross Barkley
Wbija Ci ten rap na chatę, knock knock madness
Wersy jak paralizator, łaki już szczają w podszewkę
Mam zdrowe podejście do tej całej rap gry wierz mi
Co to ma kurwa być? strącam butem ich poprzeczki
Nie byłem tutaj pierwszy, ale ja to last man standing
Bo wszyscy coś udają, jakby to był jakiś wrestling
Wchodzę niczym Jet Lee, przeliteruj P.O.N
To akronim tego gówna, które ciągle puszczam w sieć
Wiem, że to bangla tej, chyba będą mieli problem
Obserwuję planszę z boku, każdy tam to zwykły pionek
BeDoEn na mikrofonie, wszyscy wyczuwają skandal
Pot zalewa im ich skronie, robią się biali jak Gandalf
Jestem raperem, w moim sercu czysty hip-hop
Producenci łamią stopy niczym Pudzian z Timem Sylvią
Wjeżdżam z nawijką, tworzę stylem awangardę
Ziomek po co się unosisz? przecież i tak w końcu spadniesz
Mam na to papier, jak nie wierzysz mi to podbij
Bo chodliwy jest ten towar niczym Robert Korzeniowski
Leci pocisk w twoją głowę, mów do mnie "Biała Śmierć"
I nie chodzi mi o proszek, który wciągasz tu co dzień
Wycieka rtęć, a temperatura wciąż wzrasta
Piekło Dantego przy tym to tylko Grenlandia
Poznasz mnie po moich śladach, jestem tu kolejny dzień
Bo umiem dobrze pisać #Vince Gilligan
Na śniadanie zjadam fejm, którym gwiazdy chcą się raczyć
Jestem jak Johnny Sins, bo na chuju mam te szmaty
Idę w transie jak lunatyk, chociaż nie rozumiem przyczyn
Ale nie słodźcie mi kurwa, bo nabawię się cukrzycy
Wyjebane mam na swag, nie obchodzi mnie ten syf
Preferuję twardą grę, no bo gram tu w Premier League
Leszcze mają problem z tym, bo obrałem ich za cel
Skoro twój rap jest jak Goro, mój to chyba Johnny Cage