Mknie koń z powietrza Nad tramwajami A na tym koniu Ten, który na nim Wszyscy słyszeli Niejedno o nim On mijające Życie swe goni Niemożliwości Nie ma dla niego Zmartwienia swoje Przegania w biegu On nie ma domu A mieszka wszędzie
A odpoczywa We własnym pędzie On ludziom z oczu Spogląda zawsze On je podnosi By mogli patrzeć Błękit go poi Częstuje wiatrem Zimą, jesienią Wiosną i latem Nic go nie wstrzyma W szalonym pędzie On ponad nami Koń zawsze będzie