Nieubłaganie wielkimi krokami zbliża się kolejna edycja nieoficjalnych mistrzostw Polski w freestyle battle – WBW. Rok w rok fani tej dyscypliny zastanawiają się, który z „nieaktywnych” wolnostylowców mógłby zdecydować się na powrót na WBW i udowodnić, że stara szkoła wciąż ma się dobrze. Ja postanowiłem wytypować siódemkę, która moim zdaniem mogłaby pokusić się o "jeszcze jeden mecz" i zdecydowanie namieszać na scenie
Muflon Gdyby istniał ranking wolnostylowców bez podziału na kategorie wagowe oraz rok występowania, Muflon byłby jego zdecydowanym liderem ze zdecydowaną przewagą nad goniącym go peletonem. Absolutny król wolnego stylu w Polsce. Gdy inni starali się nauczyć, na czym tak naprawdę polega ta sztuka, on święcił swoje największe triumfy. I bez zbędnej wazeliny – żadne słowa napisane na temat Muflona nie będą przesadzone. Wszelkie myśli o powrocie do stałej rywalizacji można potraktować w kategorii rzeczy niewykonalnych, jednakże mam nadzieję, że nastąpi taki dzień, kiedy to zdecyduje się na „jeszcze jedną walkę”. Kiedy to nastąpi? Nie wiadomo, wszak pracuje przecież nad swoi albumem studyjnym ;) Czeski Trudno mówić o zawodniku, który w tym roku zaliczył zwycięstwo w Bitwie Płockiej oraz został wicemistrzem Bitwy o Pitos, jako o tym, który zawiesił swoją karierę na kołku, jednakże, od czasu zdobycia pasa WBW w 2012 roku wydaje się jakby omijał najważniejszą z imprez w roku szerokim łukiem. A szkoda, gdyż styl, technika okraszona nieprzeciętnymi punchline'ami to znaki rozpoznawcze tego weterana, które wprowadziłyby wiele kolorytu wśród obecnie występujących zawodników, którzy swoje wejścia opierają nagromadzeniu nieprzyzwoitej ilości punchy. Oj obejrzałbym takiego Czeskiego na chociażby jednych elimkach Mentor Pieprzone dwa metry czystego freestyle'u! Gdyby tylko miał ochotę, rok w rok, rozstawiałby zawodników po kątach, deklasujących i udowadniając, kto tak naprawdę powinien być mistrzem WBW. W jego wypadku lenistwo bierze górę nad sk**em i woli udowadniać podczas jamów, kto tak naprawdę potrafi rozbujać tłum zgromadzony na Sali. Może to właśnie ten czas, żeby wynurzyć się z backstage'u i stanąć w szranki z młodymi wilkami sceny wolnostylowej? Szyderca W tym wypadku mam pewność tylko w jednym – on na pewno powróci. Wielokrotnie słyszeliśmy już zapowiedzi, że ma on zamiar pobić rekord Muflona w ilości zdobycia mistrzostw WBW. Zadanie się nieco skomplikowało, gdyż na horyzoncie pojawił się kolejny rekord, tym razem pod kryptonimem „Edzio” w ilości zdobytych mistrzostw WBW z rzędu. Trzy tytuły z rzędu? Dla niego wykonalne. Tym bardziej, ze sceny zniknął jego najlepszy freestyle'owy druh – Filipek Filipek Postać dodana może nieco na wyrost, jednakże należy pamiętać, że zawodnik ten postanowił zakończyć swoją freestyle'ową karierę. Od czasu kiedy to uczynił zdążył już jednak zwyciężyć w najlepszej bitwie wolnostylowej w Polsce – Bitwie o Pitos, udowadniając, że wcale nie zapomniał jak to się robi. A może zrzucenie z siebie presji jest sposobem na zdobycie upragnionego mistrzostwa WBW? Wierzę w to, gdyż wszyscy doskonale wiedzą, że jest to niesamowicie ambitny chłopak i nie lubi pozostawiać za sobą niezałatwionych spraw Feranzo Kolejny z freestyle'owców-leniuchów, którzy jeśli by tylko chcieli regularnie zdobywaliby laury na największych imprezach w Polsce. W jego przypadku należy jednak spełnić dwa warunki. Pierwszy – dotrzeć na bitwę, drugi – nie doprowadzić się na niej do takiego stanu, że ostatnim wspomnieniem z niej będzie przekroczenie drzwi wejściowych klubu. Wykonalne? Śmiem wątpić, jednak wierzę w deklarację z zeszłorocznego finałowego jamu, że w tym roku, to on przejmie pas od Edzia Białas Zaczęliśmy z wysokiego „C” to i takim skończmy. Ta propozycja, to już raczej taka z kategorii science fiction, gdyż jeden z liderów SB już dawno zakończył swoją przygodę z freestylem i nie wykazuje żadnych oznak, aby miał do niej powrócić. Jednakże, jak wiemy, za marzenia nie trzeba płacić, a możemy dodatkowo żyć w przekonaniu, że wysoka forma studyjna przełożyłaby się na tą bitewną. Bo z freestylem, jak z jazdą na rowerze – tego się nie zapomina. I może gdyby zakasano rękawy nie wkurwiano by się do dziś, że nie macie go Wy? ;) A Wy, kogo z nieaktywnych freestyle'owców obejrzelibyście podczas „jeszcze jednego pojedynku” ? Swoje propozycje pozostawcie w komentarzu! Jeżeli podobał Wam się tekst, pozostawcie również lajka na profilu autora – ZWR.