[Refren]
Do dna piekielnie zimne szkło
Za niedocenione dobra, niezamierzone zło
Za to co czyste, choć jeszcze lub już za mgłą
Za niego, za nią ulice śpią
[Verse 1]
Naleje Ci za Twój błąd, Ty mi za mój błąd
Staniesz blisko, prawie pod kurtką, wrócimy późno
I tak żadne z nas nie dałoby rady usnąć
Przecież mamy naprawdę to co wyśnić tak trudno
Chcemy się mieć długo, żyjemy krótko
Sto procent Ciebie mam dopiero razem z wódką
Dobra, to chyba Twój blok
Za tydzień? Pojutrze? Chuj, niech będzie jutro
Są dni, które zaliczam do udanych i te
Które zaliczam lub nie, jak egzamin
A my? Nie wiem. Daje Ci słowo, wygramy ziemię
Mamy pod sobą, patrz, niebo nad nami
Ludzie nie znają nas, ja też nie znam ich
Ci bliżej, Ci dalej, wszyscy jednakowo przytyrani
Myśl ustami, mów rękami
Mniej obojętne, wierz mi, przecież się nie znamy, więc...
[Refren]
Do dna piekielnie zimne szkło
Za niedocenione dobra, niezamierzone zło
Za to co czyste, choć jeszcze lub już za mgłą
Za niego, za nią ulice śpią
[Verse 2]
Uczucia mieszają to co zmieszane
Nagle jesz kwiaty i kupujesz jej śniadanie
Obojętnie - to słowo wraca jak pamięć
Wszystko znajome, a tak nieznane, co?
Ty, nie ma wśród nas miejsca na dumę, dyshonor
Zaszczepmy szacunek, śpijmy spokojnie co noc
Zamykasz rozdział z każdą kolejną stroną
Epilog, prolog, niech słowa bolą, byle nie monolog
Nie daj mu prosić się, nie daje wątpić
Niech tylko dzieli śmierć, a reszta łączy
Myślmy zgodnie, choć różne poglądy
To co chujem nie zaczęte niech się chujowo nie kończy
To nie love story, to jak science-fiction brzmi
Tyle bólu dam, sorry, tyle dano mi
Zmyj makijaż, zetrzyj szminkę
To nie jest pierdolona kartka na walentynkę
[Refren]
Do dna piekielnie zimne szkło
Za niedocenione dobra, niezamierzone zło
Za to co czyste, choć jeszcze lub już za mgłą
Za niego, za nią ulice śpią