Yo, Bonson, Szops, słuchaj
[Verse 1]
Znów widziała jak chleję, chleję
Upadam, wstaję, krzyczę
Znów straciła nadzieję
I nie jest jej z tym za fajnie - życie
Drę ryj jak wkurwia mnie coś i się bić chcę
Jak cię wkurwia, że coś to se wyjdź wiesz
Lub zabij mnie jak od dziś ta gra ma być fair, wiesz
Wiem, że umrę i wiem jak umrę
Się włóczę jak śmieć, jak kundel
Nie jest źle się pocieszaj złudnie
Bo nigdy nie jest tak źle jak u mnie
Dziwne uczucie być więźniem ambicji
Kiedy nie ma chuja, że wejdziesz na szczyt
Miałem patrzeć z góry, a leżę jak nikt
Moje życie, moja walka, moja śmierć, mój cyrk
[Verse 2]
Umiem robić sobie wrogów jak nikt inny
I pytają po co walczyć - żyj z tym
Świat jest nasz kiedy w garści kliny
Celebryci, kurwa gwiazdy
Chciałbym nie musieć udawać już
Wykrzyczeć im w ryj co mi sprawia ból
Mieć plan, dla Ciebie się starać znów
I zabrać Cię tam, gdzie być zawsze chciałaś - chuj
Nie mam planów i tyle
Siedzę w pustym mieszkaniu i piję
I wiem, że jest nie tak i nie chcę na siłę
Się zmieniać, być kimś kim nigdy nie byłem
Wiem, parę razy miałem farta
Dziś pchałbym wózek zamiast pchać rap
I chuj, nie każ się ogarniać
Mój cyrk, moje życie, moja śmierć, moja walka
[Verse 3]
Chcę stać ponad tłumem i pierdolić resztę
Wyjdę sam przeciw reszcie, niech boli - przejdzie
Nawet jeśli upadnę to niżej się nie da
I chyba nie mam już nic do stracenia
Chcę stać ponad syfem i smrodem ulic
Nie uciekać, stać, jeśli to mnie zgubi
Nie uciekaj, walcz, wytrzyj goudę z buzi
Mówią, ale pierdolę ludzi [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]