My to tylko dzieci miast, Nie wiń nas za to co siedzi w nas Niech leci czas. Przez asfalt nauczeni kłamstw Tugdzie się pleni chwast i mieli hajs, A życie uczy co to cień i blask i seks, i drags, w loterii szans. Młodzi z bloków chcą pałace, kwitną okoliczne wioski, Inni wezmą każdą pracę, bo horyzont jest tu wąski. Wybierają emigrację z chorej, ale ślicznej Polski, Bo obrączki, śpioszki, książki kosztują tłuste pieniążki. Miejski grunt jest tu grząski, asfalt zimą jest tu śliski. To, co różni nas od siebie to hierarchia i półmiski. Wszystko wokół od małego uczy, że przy szczęściu zyski. Kamienice i te bloki, postaw w jednym miejscu wszystkich, Po czym wrzuć w ocean wzorców, realia z ulicy Wiązów. Kilka tektonicznych wstrząsów, zmiana kierunek jak monsun, Kierunek myślenia w końcu oprzyj tylko na pieniądzu I tak miesiąc po miesiącu każ im kuć ręką w mosiądzu A ty nie wiń nas za to, że młodość mierzy czas, Za to co siedzi w nas, Bo my to tylko dzieci miast. (Dzieci miast) /4x Tu każdy chce się czuć bezpieczny, chce po to coś czuć w rękach, Bogaty jest długowieczny, bieda to pusta butelka. Nauczyli nas zazdrości, postawili konkurenta, Dziś by mieć coś dla siebie szarpiesz kość psu w zębach. Mieć a mieć, chcieć a żyć - bez pieniędzy nie masz nic. Są gotowi zrobić wszystko - to jest jak pajęcza nić. Wyrwać się uwolnić z matni, zamienić tą nić w Ariadny. Ci zawzięci, sprytni, ładni za hajs nisko by upadli, Jak doświadczalne króliki, gdzie żaden nie chce być nikim,
Starczy wspomnieć o sałacie a królik staje się dziki. Damom marzą się butiki, biały rycerz, nie włóczykij. Ziomom damy i kurwiki, dom, interes i kluczyki. One szukają sielanki, luksusów i elegancji, Chcą fantazji i kolacji takich jak z muzycznych stacji, Z romantycznych restauracji, poziom nowej generacji. One to tylko dzieci miast nie wiń ich, że młodość mierzy czas. A ty nie wiń nas za to, że młodość mierzy czas, Za to co siedzi w nas, Bo my to tylko dzieci miast. (Dzieci miast) /4x Nas nie budzi śpiew ptaków, budzi szum maszyn I zawiłości dróg naszych już od gówniarzy I nie usypia polny świerszcz, ale tych gór masyw I mamy polski kurwa syf, który jak duch straszy. Nie dziw się, że kurwi się on, kurwi ona tu z kilkoma Albo kiedy skuli zioma, czuli co ma u nich w domach. Rzeczywistość dwulicowa a w niej my i chuj w imiona. Który Polak na mieszkanie uskłada tu pół miliona? Ci, co licznik bić im zaczął, wiedzą, że zawsze coś za coś. Tu nie liczni się wzbogacą ciężką pracą, liczni stracą. Nawet jeśli już dopłacą to żądają ślubu z pracą, Ci zwyczajni nic nie znaczą, mogą iść do tłumu z tacą. Za dyplomy i tytuły mamy wejście na trybuny, Wykuliśmy piękny widok na ten świat i te figury, Ich realia nas przeżuły, wypluły z tamtych ulic, Rozbici na molekuły szarpiemy się z tej kimury. A ty nie wiń nas za to, że młodość mierzy czas, Za to co siedzi w nas, Bo my to tylko dzieci miast. (Dzieci miast) /4x