[Verse 1]
Twój i mój to te dwa światy, nie wiesz komu depczesz kwiaty
Ja płynę na pełnych żaglach, ty szukasz jak żeglarz mapy
Zamyśliłeś się? Wypadła? Wiesz już ile sprzedasz na tym?
Wyrwij łeb z imadła gdy ci robię cmentarz z chaty!
Malują pejzaż armaty, składam stelaż w statyw
A ty biegasz za ogonem, myśląc "Kurwa, gdzie mam patyk?"
Mam dotyk jak narkotyk, którym to obdzielam szmaty
Gdy wchodzą mi na ogrody a mają jak węglarz łapy
A mają jak węglarz buty, myślą że da się na skróty
Zdeptają pelargonie - wystawię ich na czas próby
Jeśli ruszą dalie, malwy - będą szli tak do Kalkuty
Skręcą w hibiskusy, zabalsamuje ich w druty
Każdą z nich mam tu za córkę - sam sadziłem ziarna w ziemi
Idąc drogą przez nasturcje - poczują jak z gardła w przełyk
Przelewają się konfuzje, za nasturcje mam arszenik
Za irysy i magnolie uczynię z nich Makiavellich
[Hook]
Urodziłem się odmieńcem, kotłowało mi się w księdze
Już jak byłem niemowlęciem, babka splatała mi wieńce
Pewnie po niej mam dryg w ręce - tutaj przytnę, tam wykręcę
Witam Cię w moim ogrodzie, dekoruję kwiaty mięsem
Urodziłem się odmieńcem, kotłowało mi się w księdze
Już jak byłem niemowlęciem, babka splatała mi wieńce
Pewnie po niej mam dryg w ręce - tutaj przytnę, tam wykręcę
Witam Cię w moim ogrodzie, akrobata dziś jest księdzem
[Verse 2]
Lubię paletę odcieni w dominującej zieleni
Moja praca kwitnie z ziemi z jej czerni i kamieni
O nich mogę poematy, a o głupcach pisać treny
Głupcy jak na ironię - najpierw idą w chryzantemy
Beztroska rola frezji, rzecz boska jak ją znaleźli
Poczują, że kwiat nie śpi, jak przegnity zapach pleśni
Zignorowali ślad ścieżki, nie wyjdą gdzie raz weszli
Przez cmentarny szlak procesji będą bić im dzwony frezji
Mam tajemny kąt w ogrodzie, tam gdzie aury bezwonne
I jasnoty purpurowe, na łonie natury wolnej
Biorę ich dusze bezdomne, w podróże na wpółprzytomne
Gdzieś w podziemia dźwiękochłonne. szarpać struny bezbronne
A gdy po sesji wieczornej wycieram buty ze wspomnień
Moje ruchy są dostojne, precyzyjne i spokojne
Myję dłonie, patrząc w myślach na krokusy i begonie
Jestem gotów gdy ponownie smak pokusy przyjdzie po mnie
[Hook]
[Verse 3]
A do K do R do O do B do A do T do A tu
Jak tornado przed robotą - dekorator wnętrz, chłopaku
Nie ignoruj tego gradu, tylko boss ma siedem żyć, bo
Ja to syn ślepego trafu, dziś połowa będzie pić wosk
Nie rozumiesz? Te ogrody to dzieło mojego życia
Umrą tu beze mnie, jak bez wody, słońca i księżyca
Nim dojdę do Golgoty, zanim będziesz mnie rozliczał
Niech nie przyjdzie Ci do głowy, grzebać w moich tajemnicach
Nie chcę między te roboty - to klasa niewolnicza
Wole kiedy pachną kwiaty, wiem, że bym bez tego zdziczał
Ich leniwe aromaty ... dla Akrobaty różnica
Dla Ciebie to tylko ślady, bo chuj kładziesz gdzie granica
Ja bruk kładę gdzie tchawica, chuj na te człowieczeństwo
Nie szanujesz? Się odzwyczaj - gdybym deptał twoje dziecko
Ciągle byś tak niedowidział? Szedłbyś na ostateczność?
Dla mnie dlatego to zwyczaj, że z szacunku chodzę ścieżką
[Hook] [Tekst - Rap Genius Polska]