[Verse1: Szach Mat]
Mógłbym pierdolić, że czegoś nie kocham
Mógłbym pierdolić że trafia mnie szlag
Że pierdolę się w te Hollywoody
Botoks, czerwone dywany, lans
Kurwa mać to nie ten świat
Kurwa mać! Nie ten świat
Grać rap, jebać w okół ten pęd
Jak nie wierzysz mam na to jebany glejt!!!
Ha, patrzę zupełnie jak na Warszawę po wojnie
I czuję się jak Machiavelli w tym
Cel uświęca środki - jesteś dorosły - więc płyń
Nawet nie patrzę na skutki tak jak po alko
Kiedyś byłem na to drażliwy teraz jebię na to
Mój prywatny bastion
Tutaj albo wyjdziesz na siłach, albo gdzieś cię wyniosą
Ludzie po alko są Psycho
Ludzie po alko to Pica**o
Kiedyś ufałem gwiazdom, czytałem horoskop
Wierzyłem, że zderzę się z my big love
I tak została odebrana wiara w ten ezo świat
Miałem może 10 lat potem iluzją był shot
Byłem dzieciakiem co wierzył w magię
A idolem był Copperfield - jak zobaczyłem gwoździa w łapie
To było wiele lat później- ale sarkastycznie syknąłem kit...
Nawet nie wracam do tych już wspomnień
Odciąłem się niejako od pa**y
Ludzie cię jebią gdy sam się jebiesz
Paulo Coelho z tej rozkminy też zastygł
Jakbym był w karbonicie i kto mnie rozmrozi
Trochę nadziei i to słowo uznania
Które prześladuje ciebie jak mania
A potem po latach mówisz, że to był cel do działania
Nigdy się poddam i zrobię to bez pseudo mówców
Co zbierają hajs od naiwnych głupców
By uwierzyli, że w końcu zasną z kimś w łóżku
Otwiera się nóż tu
Choć uważam powszechnie, że się spełniłem
Więc nie chodzę już więcej na spowiedź
Tych co sprzątłem to nie żałuję
Ktoś musi zginać na czyjeś drodze
By ten drugi mógł odnieść sukces
Więc te odruchy są chyba w normie
Część do rozkminy część do działania - dorosłeś
[Hook]
Płynę.... choć jestem skurwysynem
Nawet nie chce wiedzieć ile dziś
Puściłem scen z dymem
Dzięki za mój krzyż
Nie żałuję dziś! Nic a nic!
[Verse 2: Szach Mat]
Teraz sam się samemu sobie dziwię
Że byłem zdolny do tych paru słów
Zaprogramowany prawie jak robot
Proste słownictwo no i chuj
Nie pytałem się nikogo o patent sam to opatentowałem
Czasem by przetrwać w tym świecie
Sam tu dla siebie musisz być katem
Jestem jak Spartakus - wyłaniam się z podziemia
I wołam - chleba i igrzysk , igrzysk i chleba
Po latach rozkiminiam, że należy mi się wygodna cela
Z widokiem na ocean - nie ma przebacz
Za stary jestem by się bawić w berka
Łapać się po całym tym polu
Kto kogo złapie to ten jego jest
Wygrasz lub przetrwasz w czasie honoru
Wszystko jest jak w serialach bo życie może być kiepskie
A ja to wszystko rzucam za siebie
Robię rap jak w Breaking Bad metkę
Czy cię to trzepie czy bardziej obrzydza
To już twoja jest broszka - metamorfoza
Jak Projekt Lady - każdy powinien sobą pozostać
Dzisiaj tak tylko patrzę przed siebie i myślę o alternatywie
Już nie chodzi o serial, tylko o sytuację
Którą sam zmieniłem
Nie trzeba mi już twoich łask
I wiecznej rosyjskiej ruletki
Sam wiem kiedy mam skończyć
Ha, więc podaj mi ten ręcznik
[Hook]
Płynę.... choć jestem skurwysynem
Nawet nie chce wiedzieć ile dziś
Puściłem scen z dymem
Dzięki za mój krzyż
Nie żałuję dziś! Nic a nic! [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]