[Verse 1: Szach Mat] Nie nie powiem ile ci zawdzięczam Bo tak naprawdę nie zawdzięczam ci nic Idę jak ta zmora senna i niosę swój krzyż W okół tak bardzo nic - krzyk scream Chyba przestałem się tym przejmować odkąd wyjebałem przeszłość na strych Blue screen - i długo nic... tak bardzo długo nic Czar prysł. A kysz Chyba nie chcę się tym przejmować w ogóle Bo przecież nie mam żadnych powodów Odciąłem się od tych kurew od tego smrodu Minęło tak... nie upilnowałem tego chodu Teraz sam stoję i stukam kieliszek pełen etanolu! Ooo.. dopomóż dzisiaj jako wierny bo do rymu siadło znowu To nie jest jak ci się wydaje to po prostu rytm przyłowu Kasy zbiera konus tak na to patrzą A ja to jebię i wciąż czekam aż zasną Utracjusz ze mnie i wiesz nie przejmuję się tym Jebię na to zupełnie, wchodzę jak Slender w dym I nie zgasisz tego bo nic nie zawdzięczasz Spektakl - choć to lekka ambiwalencja Tyle samo ile możesz mi zarzuć to i tak nie chcesz deptać po piętach W sumie to nie jest takie złe Nauczyłem się by to przestać potępiać Tak naprawdę to czysta logika, której nie chcesz rozumować Czasami za często idziemy jako wierni do Boga Ja nie byłem nikomu wierny i dzisiaj przyszedł Mikołaj Fajnie jest... całą zawiść chowam Eksplikacja to coś dla was - pozdrawiam z czarnego pola Czarne pole - białe pole - chorągiew... nie Wewnętrzna walka - to ja [Hook] Wewnętrzne głosy... przerwijcie tą kłótnie... Przestańcie pisać te scenariusze Jest dobrze... będzie jeszcze lepiej Odstaw tę wódkę... Znowu wyczułem twoją pomadkę... Zaraz pójdę spać [Verse 2: Szach Mat] Po kolei chciałem składać własne myśli jak puzzle
Lecz brakło pewnego elementu- co jest jutrem A ty znowu świecisz się tym pudrem Po co? Skoro zaraz znowu pójdziesz spać Cały mój dzień to bieżnia Choć rzadko ostatnio na siłowni bywam Życie to kiepska kurtyna - powiedziała mi to pewna dziewczyna A pa**a jest długa jak mur w Chinach Która to godzina przecież dopiero co poszedłem spać To ostatni raz, kiedy przychodzę w twoje bramy Nie dobrze wiesz, że nie liczyłem na fanfary Znasz mnie. Wiesz, że umiem powiedzieć "Zjebałem stary" Wkładam okulary by przejść tak incognito Pewnie nie wiesz, ale boję się, że to coś z psychiką Gdzie jest to Puerto Rico... relax chwila... znikło Kiedy się spotkam ponowie dam ci cynk co u Boga Nie wiem ile wytrzymam tą presję... ja... Sto lat Czasem myślę czy to nie jakieś kuriozum Nielegale się wydaje by zabłysnąć - udało się znowu To taki lekki paradoks w sumie Bo chciałem to wszystko celebrować I rzucić w cholerę najdalej jak umiem - T.Kowal Zamiast tego mam T-Love- poznasz mnie jako kinga To w chuj pracochłonne- życie w recyklingach [Hook] Wewnętrzne głosy... przerwijcie tą kłótnie... Przestańcie pisać te scenariusze Jest dobrze... będzie jeszcze lepiej Odstaw tę wódkę... Znowu wyczułem twoją pomadkę... Zaraz pójdę spać [Outro] Kłócę się wewnętrznie ze sobą... W podświadomości tworzę monolog Oby to nie było z nic z głową Bo chyba było by szkoda Sam nie wiem czy ja jeszcze coś czuję Odkąd mogę mieć wszystko nie chcę nic Grzeszność to moje drugie imię A pierwsze obróciło się w pył To był taki plan był... Adult Swim (płyń) [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]