1
Zbliża się Kolejny koniec, wstaje dzień
Kładę się w sobie. pytań budzi się zbyt wiele
Zbyt wiele znaków, żyje w trybie.. nie wiem...
Bez opcji wyłącz? Nadmiar pytań zakłóca percepcje
Względność być i nie być dławi, rzeczywistosć mami
Nie wierze, że wiem, wiem, że nie wierze, Sokrates bawi
Mój statek wali w ogromnej skali, skałe
Obdarłem falę, z grzechu, że zalewa plaże
Serdeczna do mnie mała jesteś, jakbym był półbogiem
Półwrogiem, dla mas, kiedy przyjdzie stać przy grobie
W porwanej marynarce, czapce na bakier
Miną kloszarda, zawsze afiszuje. Kozak
Budują monumenty, walcząc o imie
Ładny marmur.. Nie moze byc wstyd, kiedy stawiasz znicze
Stawiają znicze chociaż nie byli proszeni
W domu chłam w grobie skarb, robisz to sobie nie swietym
Ref
Bóg nas z grzechów oczyści w niebie
Lecz tu zostaje plastikowe sumienie
Życie dla życia jest obojętne
Każdy człowiek żyje dla siebie
Lepiej nie kochać, oczy mieć mgliste
I tak spotkamy sie wszyscy w mogile
Świat jest szary, spadają liście
Tu chryzantemy juz nie są złociste
2
Mamy wiele wspólnego, finisz w pościeli? Niee
Gwarantuje, że mam sumienie mocne jak serce
Które wybija alfabet wnętrzna młodego chłopca
Ty pewnie bijesz monete, popraw róże we włosach
Wijesz wzrokiem nić pomiędzy szarym niebem i ulicą
Niczego już nie oświetli kolorem twoje lico
Bo obiecywali wolność, obiecywali co z tego
Że nie widzisz dobra, a sumienie ich nie zdechło
Dopóki strzelam, wy bronicie postępaki
Kto dał prawo wam by rządzić mną, co za wymarle ssaki
W kręgu same ataki jakieś zatrute podszepty
Zatrute jak strzała, którą wkładam miedzy piersi
Mój magiczny pogrzeb myśli, przez plastikowe sumienie
Którym włada polityka, czy rodzina, czy niezmiennie
Nasza kochana ojczyzna, czy naprawde czy w ironii
Tańczyć z własną duszą tango, taniec władzy i milosci
3
Zawiązały się opinie dzieląc biednych i bogatych
Średnim zawiązano pętle wokół własnych praw moralnych
Podział stał sie jasny, To godzina prawdy
W społeczeństwie nie ma środka, tylko ostre kanty
Kontempluje w liryce, uciekając od wierzeń
Nie zrobią z ciebie pachoła jeśli masz zdrowe sumienie
Niezmiennie i potrzebnie krzycze o tym w strone setek
Opróżnianych doszczętnie, niedoszczętnie niszcząc wiele
Gdzie podziała sie ambicja, przyznać sie do swoich czynów
Ciężko jest, bo ciężki krzyż czeka na siłe twoich zmysłów
Życie bez namysłu, wsumie życie w cudzysłów
Bóg tworząc nas nie pomyślał, że świat prysł już
Człowiek nie poda ręki, nawet jak wyciągniesz
Pierwszy, bo niebo jest dla zwycięskich nie dla poległych
Nawet gdy sumienie za serce mocno scisnie
Chryzantemy juz nie będą złociste...