[Verse 1]
Tu bit łeb urywa tak jak Virta „Beatdown”
Miejski skryba wita cię, ściska wersu lina
Zaczynam jak Villas wariować powoli
Prawie trzy krzyże w Wawie potrafiły rozbić
Choć tu kocham chodnik i mam chwile glorii
To ścisk siwych skroni potrafi rozgromić
Miasto plastiku, syfu, pielesze agonii
Zawodnik zawodzi, gdy żałuje gorszych
Skrupuły do gwoździ przyrównaj, braciszku
Trumna ciąży, gdy wątki złączysz, braciszku
Mauzoleum to domy począwszy od wojny
Idąc do dziś, a nie strzelamy z ostrej broni
To jest umysł lotny w aborcji bezbronnych
Im nie ryją nosy w korytach firmowych
Chcą mieć godny profit nie po trupach zdobyty
Ale zawiści litry topią ich jak nurt Wisły
Łap się brzytwy, napierdol na ziomka szefowi
Tego zwolni, dostaniesz podwyżkę one złoty
Miasto modnych, kupujesz w H&M-ie paseczek
Ktoś na podobnym robi pętlę w tym momencie
[Verse 2]
Dwa Wu A, miasto moje jest mi obce trochę
Stało coś się razem z populacji wzrostem
„Czterdzieści parę procent z dziada pradziada”
Mów, krawaciarz, ale szanuj, gdy tutaj wpadasz
Bez narzekania, że chujowa jest syrena
Dała arbeit, więc sklej i nie skiełcz teraz
Masz tu etat, więc nie peniaj, kogoś wygryź
Wiejskie kliki robią na etatach czystki
Nie neguję, jak studiujesz i chcesz tyrę
Dopinguję tych, co fair play grają w życie
Wiesz, nie byłem cwaniurą jak Nikodem
Może dobrze, ale uczciwość niszczy flotę
I się boję, bo nie mogę zagrać w kłamstwie
Dziadek dał mi wychowanie: „Nie bądź chamem!”
Czasem tracę wiarę w prawdę jego haseł, bracie
Gdy patrzę na twarze tych do przodu bardziej
O grubszej kabzie niż państwo afrykańskie
I o mniejszym mózgu niż dziewczynki z „Galerianek”
Aorty warszawskie toczone rakiem buractwa
Duch miasta pada pod robactwa falą jak umarlak
[Hook]
Na herbie pół ryba, pół dziewczę chyli głowę
Pod naporem spojrzeń zainfekowanych trądem
Książki i wiedza zamieniona za pieniądze
Każdym możliwym kosztem pęd za klopsem
Na herbie pół ryba, pół dziewczę chyli głowę
Pod naporem spojrzeń zainfekowanych trądem
Książki i wiedza zamieniona za pieniądze
Każdym możliwym kosztem pęd za klopsem, chłopcze