Czarne mam ciuchy i przekrwione oczy,
zamglone wizjery, nie pytaj po czym.
Różne fazy mam na bani.
Nie potrafię ich wytłumaczyć.
Mam dość staczania się w dół,
Nikt już nie sprawi, że zacznę czuć.
Zbyt gęste powietrze w smogu od szkła,
czarnego, jak moje tęczówki od lat, nic dziwnego że nie widzą strat.
Nie widzą barw, nie widzą nas, nie widzą świata poza swoim ja,
Ego tak wielkie, bo nie ma już szans, żeby odmienić ten state of mind.
Szukałem czasu, chyba na marne,
cały przeleciał mi przez papilarne.
Linie, czy nie mógł choć na chwile
zatrzymać się, by było mi lżej.
Cały ten pościg, kończy się tu
Zatrzymał się na braku snu.
Często się czuję jak outsider,
Wychodzę z siebie, nie ma mnie nawet dla mnie.
Kłócę się ze spokojem, stresu wypluwam więcej niż zwykle.
Wszystko co widzę, od dawna jest monochromiczne.