To kolejny dzień budzi zapał słomiany
Po kolejnej nocy koleiny pod oczami
Znów niewyspany, dzień szary, kolejne plany
Które i tak pójdą w las kolejny raz
Kolejne śniadanie, kolejna godzina
Wierne trwanie w tej całej monotonii życia
Kolejne osoby na twojej drodze
Kolejny raz dialogi nie wychodzą poza normę:
"Cześć, co u Ciebie?", "A wszystko OK
A u Ciebie?" To samo! Znów wpadasz w monotonię
Toniesz chłoniesz jak gąbka dookoła bodźce
Zamiast ręki znów dostajesz brzytwy ostrze
"Co jest?!" kolejny raz pytasz nie wierząc przecież
Że ktokolwiek mógłby na to pytanie odpowiedzieć
Zobacz właśnie na tym polega doświadczenie
By popełniwszy błąd nie popełnić go już więcej
Najjaśniej, najprościej i najwidoczniej
Nie wiesz co zrobić aby osiągnąć postęp
Monotonia wygrywa z wewnętrznym głosem
Zagłuszonym przez sumienie głuszone przez monotonię
Ciągle ciągniesz to za sobą brzemię niewygodne
Już wiadomo zrzuć je z sobie, w jaki sposób nie wiem
Ale wiele ziom zależy od Ciebie
Kolo, skoro żyjesz monotonią jesteś swoim cieniem
Co jest z Tobą? Przyjaciele nie odwrócą się tak szybko
Będą trwać przy Tobie aż wydoją wszystko
Tak mi przykro, ale taka jest rzeczywistość
Zaufanie nic nie warte kiedy czernieje przyszłość
Prysło jak bańka i wiesz gdzie poszło
Kolejnego ranka kolejny plan układasz na nowo
A ten, jak powiedziałem, kolejny raz upadnie
Kolejnego dnia, nad kolejnym ranem, Stanlej...