[Introduction]
Cicho, cicho, cicho...
Cudowny, jestem cudowny jak nie piję
A ja kurwa nie chcę być cudowny
Bo wtedy... odpał odpał
[Verse 1]
O to jeden z tych odpałów, to na szybko, nie pomału
Doprowadzić się do stanu, jakiego? opłakanego
Właśnie tak dziś kolego, dziś zrobię sobie krzywdę
Przez wrodzony brak kontroli siepa we łbie, to nie boli
Tu nie ma co pierdolić, ciąg alkoholowy, drań
A brak zdolności hamowania, to jest odpał - ryzyko
Nic za friko, bo tu ceny wyjebane aż po sufit
Jak na Batorym, Rychu nie będzie chory
Jebać, jebać chandrę, wypluć z siebie pogardę
Do innych, do świata, do siebie, to szmata
Przez kurwę mam katar, mam kaca - paranoje
Podłe nastroje, pierdol to - polej
Póki na nogach stoję aplikuję bez limitu
To odpał, bez kitu, rozjebanie profitów
Panie wybacz to ja Rychu, żyję w grzechu, w pośpiechu
Od zarania dziejów nikt tu nie wącha kleju
Ale temat butaprenu coś znajomie się kojarzy
Pośród tych samych twarzy, wciąż nie przestaję marzyć
Wierzyć, że tak trzeba i nie dać się sprzedać
Nie dać się zgnoić, nie dać się wypierdolić
Przez fałszywców, gnoi, oni ci próbują wmówić
Że w ich towarzystwie nie sposób jest się nudzić
Odpał... (Prrrrpapapapa odpał !!!)
Wszystko przekreślam, stawiam dziś na jedną kartę
Odpał ten nie żartem, przeżyję - nazwę fartem
Zabawa na całego kosztem bliskich, korzyści
Same straty nie zyski, kurwy, klimaty z dyski
Pierdol to, wyjdź mi, chcę sam się wykończyć
Nie pozwolę się skończyć, bo to życie wciąż mnie korci
To ja tylko upadam tutaj na życzenie własne
Póki nie zasnę, jeszcze cała noc przed nami
Znany ten pokój z lustrami, a my rozkurwieni cali
Koniak za koniakiem - jak chleję to wiadrami
A za zamkniętymi drzwiami, wszystko się wyjaśni
To jest odpał tak poważny, że masz rozdwojenie jaźni
Jeden mach, potem sztos, ta, giełdowy krach
Wpadam w cug, nie maczak, odpał pach, pach
I jak w najwspanialszych snach wymykam się rzeczywistości
W tym super stanie błogości chcę pozostać, nie pościć
[Hook]
Oto odpał, odpał, tylko on mi pozostał
Wkurwiony? zalej pałę! po tym poznać mnie można
Dziś na rozdrożach ja błądzę jak w obłędzie
Odpał to będzie, ten odpał - będzie nieźle
Bo to klasyk odpał, jebany come back
Liryczna bomba, platyna nie tombak
Bo to klasyk odpał, jebany come back
Liryczna bomba, platyna nie tombak
[Verse 2]
Tracę oddech jeszcze żyję, jest źle? krzyczę, wyję!
Euforia nie przytyje, bo znów się podniszczyłem
Nabawiłem zgagi - s**, rap i dragi
Dzwonię do Dagi, ona pewnie znać mnie nie chce
Co ważne to zabierzcie, od życia i nareszcie
Jest tu chwila na refleksję - ja pierdolę konsekwencję
Kolejny raz przegrałem, na mnie postawili kreskę
A czy ja ponoszę klęskę, za to, że prawdziwy jestem?
To, że ból mym przekleństwem naznaczony cierpieniem?
Nie będę ludzkim cieniem, lecz nawyków nie zmienię
Bo to, klasyk odpał, jebany come back
Liryczna bomba, platyna nie tombak
Satyna, w chuj sprzętu plus wytrawne płyny
Nagie ciało dziewczyny dziś w ofierze złożymy
Odpał - bez przyczyny, odpierdolcie się ludzie
Jak te dziwki w klubie odpał bez przyczyny lubię
I w tym syfie się nie zgubię
[Hook]
Oto odpał, odpał, tylko on mi pozostał
Wkurwiony? zalej pałę! po tym poznać mnie można
Dziś na rozdrożach ja błądzę jak w obłędzie
Odpał to będzie, ten odpał - będzie nieźle
Bo to klasyk odpał, jebany come back
Liryczna bomba, platyna nie tombak
Bo to klasyk odpał, jebany come back
Liryczna bomba, platyna nie tombak
Droga, ech - droga Daga
Odpał nad odpały, SLU '06
Dla wszystkich alkoholowych zmor
Mówię wam dzisiaj wielkie część
Podwiło się najebać gorzką żołądkową
Teraz trzeba, właśnie tak, trzeba uderzać
A do domu na denaturat i henesi
Wiadomo, wiadomo ziom
Jutro na trening nie muszę iść