[Zwrotka 1: Junes]
Kiedy mnie nie będzie, ktoś zatańczy na grobie
Nikt prawdy nie powie, splunie każdy człowiek
Mam obrazy w głowie, z moim ciałem na pierwszym planie
Nieuczesane włosy i śmieszny gajer
Nie poddaję się presji, choć boję się jej
Wiem, że każdy umrze, wszystko kończy się
Nikt nie będzie żył wiecznie, to frazes tylko
Niech nad Sokołowem moje prochy rozsypią
Nie pozna nikt moich snów i sekretów
Bo zabiorę je ze sobą tu do grobu na przekór tym
Którzy chcą żebym wyznał wszystko
I przyznał się do wszystkiego. To hipokryzja
I choć prawda by wyszła na jaw to ważne
Wyszłoby, że jestem pusty w środku, naprawdę
I kto wtedy chciałby mnie słuchać
Jak słowom dałem moc, by stworzyły za mnie osobowość
[Hook]
Kiedyś nie miałem pojęcia jak to jest
Kiedyś nie wiedziałem że zgaśnie chęć
Aby wprost przed siebie to serce nieść
Bo ten ból tam w środku nie chce przejść. x2
[Zwrotka 2]
Ktoś spojrzy i powie "masz charyzmę i szczerość"
Ja odpowiem w nawijce "nie wierz nigdy raperom"
Ile z tego to ja, ile w projekcjach chęci
Nie wiem sam lecz nie miałem nigdy złych intencji
Nie wiem skąd się wziąłem, co z życiem nie tak
Nie umiem brać co swoje, uważam to za nietakt
Niejeden fart mi przepadł, przez to że nie wiem
Co mam robić z życiem i nie wierzę w siebie
Użalam się i skupiam na sobie jak zwykle
I nie wołam Cię o pomoc tylko wołam o brzytwę
Nie poddaję się w walce o życie z życiem
I w zaciszu pokoju piszę następną płytę
Jest we mnie coś co sprawia, że to terapia
A monitor częściej zastępuje kartka
Którą gniotę i później wyrzucam do kosza
Chce mi się rzygać za nieszczerość w oczach
[Hook]
[Zwrotka 3]
To nie jest rap co potrzyma Cię za rękę
W parku, w alejce, mówiąc "życie jest piękne"
Przeciwnie, sprawi, że Ci serce pęknie
A drzwi do szczęścia pozostaną zamknięte
I ta złość jest we mnie, nie umiem inaczej
Tu w gąszczu zapewnień wiarę tracę
I z tym idiotą mówią niektórzy, fakt
Myślę wolniej od wspomnień co chciały zburzyć świat
Wódka w litrach, cały stół w ogórkach
Pamiętam wczoraj gdy chciałem nie mieć jutra
Pamiętam, nie zapomnę nigdy krzywdy z rąk bliskich
Choć zawsze mnie obchodził bliskich los
Mawiano mi różne rzeczy, stoję i patrzę
I z potłuczonego szkła chcę ułożyć empatie
Chcę poczuć to co Ty, nie wiem w sumie jak
Chcę znowu zacząć żyć, już nie umiem grać
Już nie umiem, splot wydarzeń uderzył w splot
Gdzie słoneczne dni liczę na palcach rąk
Boli prawda, co? U mnie ból jest przewlekły
Więc nie wmawiaj mi, że kiedyś świat będzie piękny, co?
[Hook]