To wkurwia jak piątek, kiedy nie masz gdzie pójść
Albo jak z kobiety życia ona zmienia się w kurwę
Jak siema, gdzie kumple, pytają Cie o zdrowie
Kiedy sam łapiesz fobię, że już długo nie pociągniesz
Co ze mną? Średnio, i co z tego?
Tutaj większość robi gówno i sos z tego
Idę sam przez to gówno i marzenia mam wielkie
Chociaż gdyby nie marzenia to bym teraz miał pengę
A nie, że siedzę i piszę albo chleję i rzygnę
I się jebię z życiem, w sumie mi nieźle idzie
Jeszcze robię rap, nie narzekam i gram swoje
Dobrze wiem, zawsze może być gorzej i gorzej, i gorzej
Wstań kurwo, patrz mi na ręce
W mieście zamulonym jakby żarli tabsy na sen
Wiesz, jeden ma mniej, drugi ma szczęście
Zapytaj o co chcesz, a nie pytaj mnie co ze mną jest, pieprz się
[Ref. x2]
Siema! Nie pytaj jak się mam, nie pytaj
Jak się nam układa, setki pytań jak płyta i scena
Spotykam ich nieraz na przystankach i skwerach
Ode mnie masz zawsze jedno szczere siema
Kiedyś myślałem, że rap ma mnie wynieść na szczyty
Aż skumałem, że to rap tu się pije na litry
I wiesz co? Z planów cisną tylko plan miasta
Kumple, flaszka, jakiś plac, ławka, niby awangarda
I nie wierzę, że tu z rapu się dorobisz pengi
Bo co ja, nadzieja białych? Kurwa młody Elvis?
Piszesz? To lepiej znajdź coś co koi nerwy
Bo bez stylu to se możesz sobie wydać tomik wierszy
Pieprzyć setki pytań, "jak w branży jest Bonson?"
Nie wiem. "Spytaj tych co tu ważni są, pozdro."
Bo tu masz alko, dragi, koncert na rok
I to jeszcze sam wyrzucasz forsę na to
Trasę koncertową miałem nocny spod klubu do domu
I to taki koncert wiesz, że pomyliłem autobus
Więc nie pytaj co ze mną, jakoś trzymam się nieźle
Chociaż wkurwia mnie to wiesz, co ma być to będzie jeszcze
[Ref. x2]
Siema! Nie pytaj jak się mam, nie pytaj
Jak się nam układa, setki pytań jak płyta i scena
Spotykam ich nieraz na przystankach i skwerach
Ode mnie masz zawsze jedno szczere siema