Miał chyba z dziesięć lat cały czas z piłką
Rodzice nie głaskali było skromnie ale z myślą
że może wszystko i może drogą wyboistą
Nie miał komputera ale gdzieś stało pianinko
On i tak wolał hiphop, na jointy trochę floty
No własnie, spróbuj na chwile zapomnieć o tym
Nie łatwo, nie chciał się prosić o nic nigdy
Marzenie to ocean a nie jakieś mielizny
Każdy ma własne blizny, każdy ma własne cele
Pamiętaj, wiara jest zawsze twym przyjacielem
Z ziomkami miał swój teren, organizacja mega
Codziennie uświadamiał ile znaczy kolega
I przyszedł taki czas, czas na rewanż przeciwko
Tym co mieli hajs, śmiali się że jakiś hip hop
Pianinko, siadał i grał i w chuju miał to
Jest niewidzialny, widział więcej niż tylko banknot
Po pierwsze, E jak egzamin na dzielnicy
F, bo fundament to jest przyjaźń, wspólnicy
G to moja góra, szczytu nie widzę
A, adrenalina, cały czas idę
H jak hamulec, którego nie ma pasja
C cały czas jestem dumny z mego miasta
D, to moja droga, idę nią co dnia
EFGAHCD to melodia...