Nie uciekniesz przed nami więc przygotuj się do bitwy
Z własnymi demonami dziś wzniesiesz kieliszki
Nazwij nas jak chcesz, nie wiem, grzechami przeszłości
Upadli członkowie sekty osobowości
Część ciebie odszczepiona lata temu
Piętno pogłębiające postęp patogenu
Psychoza, chowanie kompleksów, w skutkach
Boisz się własnego cienia w ujęciu Junga
Emocjonalne stany to synaps spięcie
Na marzycieli mamy pociski ziemia powietrze
Musisz być nisko przy podłożu, a nie szybować w snach
Ostrzał, śmigło orze o glebę #Balck_Hawk_Down
Infekujemy płaty mózgowe, lobotomia
Domowym sposobem, szpikulec w oczodole
Pozbawić cię uczuć to w tym przypadku chęć pomocy
Nie pytaj o szłuszność czynów #Egas_Moniz
Ostatni dzień wyrzucasz z siebie zmęczony walką
Pochylając się w łazience nad umywalką
Pytanie padające z własnego odbicia
Czy tańczyłeś kiedyś z diabłem w bladym świetle księżyca?
Jesteśmy zamętem w twych myślach, czynach, mowie
Konsekwentnie zamykasz się we wnątrz niczym w zonie
Prześladują cię zjawy, czujesz za sobą oddech
Biegnij, jesteś słaby, powoli wpadasz w obłęd
Wielkim młotem burzymy fasadę psychiki
Chowaj się i tak dopadniemy cię jak Pazzich Medici
I choć gdybym dał ci kilka sekund na ucieczkę
To i tak po chwili pewnie byś popijał wódką tabletkę
Jesteśmy pasożytem, szerzymy się jak zgorzel
Przegniły umysł to definitywny koniec
W końcu postanowiłeś zbiec przed tą klątwą
Mieszkając na szóstym piętrze uciekłeś przez okno