Nieś swój klucz do zwycięstwa i nigdy nie pozwól
By ktoś go połknął, potem kazał szukać w stolcu
Mam ich więcej niż klawisze na Białołęce
Ale mi się nie chcę, więc nimi nie kręcę
Jestem całkiem sprytnym typkiem jak Jay-z
Ale też leniwym śmieciem jak Lazy
Nie jestem ani trendy (nie), ani Jazzy
Bo zamiast [?] biorę żubry na imprezy
Bardziej niż krejzol raczej pokurwieniec
Subtelny, kurwa, hardcore p**no z Niemiec
Nie leję wody w tekstach, to raczej jest porażka
Przemykam po niej jak Jezus w watermaxach
Dbam o detale, w nich się czai diabeł (czekaj)
Założymy z Trzysiem 666 label
Wtedy zamiast "elo" zaczniesz mówić "ave"
Rozjebiemy scenę i nasramy Ci w gitarę, amen
Kolejny raz jadę na koncert spłukany
Ale w ogóle nie na tym jestem koncentrowany
Daję z siebie stówę, nie ważne czy gram
Za hajs czy to opcja charytatywna
Wychodzę na scenę po to, żeby się starać
A nie wyjść najebany i Ci kazać robić hałas (hałas!)
To samo, gdy poznaję koleżankę
Nie mówię do niej "siemasz, dupo, polej szklankę"
"chodź do mojej fury, będę brał cię w aucie"
"a ty opowiedz jaki ze mnie cham i twardziel"
Z tą gadką ogarniesz tylko kulawą sarnę
Ej, koleżko, zaangażuj się bardziej
W każdy swój ruch, dbaj o detale
Jeśli kochasz życie jak Bajm Festiwale
Depcz obojętność, weź ją na buty
Wolę trzy razy pomyśleć niż raz dać dupy
Nigdy nie robię nic na pół gwizdka
To jakbyś wierzył trochę w Jezusa, trochę w Islam
Trochę w hajs, trochę w to co nawijam
Czas wciąż mija, płynie jak krew w żyłach
A Ty nadal nie masz swojej drogi, przypał
Znów na przypał, wszystkiego naraz się chwytasz
Spójrz prawdzie w oczy, reszta przyjdzie sama
Ale musisz zacząć od zaangażowania