[Zwrotka 1: Pomidor]
To jest uliczny dom wariatów
Kraina dobrych chłopaków
Tu hardkor i trawa dodaje mi smaku
Do rapu dzieciaku, życie na poziomie
Ale bez strachu co przyniesie jutro
Czy będę miał kieszeń pustą czy wypchaną
Ziomki w tej krainie ze mną zostaną
Bo to uliczny dom wariatów
Nienawidzę pedałów, pedofili, konfidentów i zboczonych psychopatów
Chorągiewek też nie cierpię
Te kurwy chcą Cię okraść i związać Ci ręce
Lecz życie jest zmienne i nie zawsze wiatr w dobrą stronę wieje
Ja żyje na poziomie a barany podtrzymuje hardo scenę
Diabeł tasmański, w mordę wam się śmieje
Co z was za złodzieje, nie zarabia się na [?] albo w samarze
Blanty też smażę, reprezentuje uliczna branżę to by było na tyle
Już wiecie, na razie
[Zwrotka 2: Profus]
Nie płacę podatków, telewizji nie oglądam
Chuj mnie obchodzi moda i nie mam w banku konta
Nie głosuje w wyborach, w kuratora wbijam kora
Ale wcale nie namawiam abyś tak zrobił małolat
Nie jestem socjopatą, nie umiem się wycenić
Poprawność polityczną naszych rządzych elit
Popierdoloni ludzie którzy stoją ponad nami
Oni sami podpalają pod nami dynamit, kapisz?
Zanim się połapiesz koniec stuknie Ci trzydziecha
Melanż poryje Ci dekiel, przejedzie po bebechach
Obyś później nie żałował i zmarnował sporo czasu
Nawet normalny nie [?] przymusowych wczasów
Pokolenie pewnej zguby wciąż się toczy w kole błędu
My jedziemy przez to bagno, pomożemy przejść następnym
To nie cyrkowe występy i zabawa słowem tylko
"Uliczny dom wariatów" prawdziwa kultura hip-hop
[Zwrotka 3: Grzechu]
Ulica braci, żywi i ubiera
Zabija, niszczy, wyszczupla do zera
Kozacki materiał to łup konesera
Znają Twoją ksywę, ale nie znają z imienia
Kręci się młyn, zapchane nosy
Nie utonąć w tym, dla mnie morda to [?]
Każdy lata za profitem być, popatrz na ulicę
Istny dom wariatów, wszystkie banie zryte
[Zwrotka 4: Dzozef]
Teraz ja, wiozę, bez bucy podczas burzy
To nieliczny przekaz [?]
Pokolenie pełnej burzy
Lecim oficjalnie z pojebami całe życie
To "Uliczny Dom Wariatów" często przerwa w życiorysie
Rysa na psychice, wariackie życie
Swoich ludzi kocham, a policji nienawidzę
Zawód psychopata, z ojca na syna
Rodzinny dom wariatów, pokolenie i rodzina
[Zwrotka 5: Solak]
To wariactwo ziomuś
W moim kodzie genetycznym jest wpisany od początku odkąd ze stylem ulicznym się związałem
On sprawił, że jestem specyficzny
Zawodnikiem nastawionym negatywnie do policji
"Uliczny Dom Wariatów" KRK na 24
Opuściłeś trochę ręce, wariactwo przejęło stery
Delegacja na tendencję plus żółte papiery pscychodessy ryją banie tak jak okty adaptery
[Zwrotka 6: Daro SS]
Moim domem, odkąd pamiętam była ulica
Ciemne bramy, ławki, klatki, stara kamienica
Od małego życia szkoła jak prowadzić się uczyła
By szanować swoich bliskich też ulica nauczyła
Ona karmi, kształtuje i [?]
Co dnia walka o przetrwanie uwierz ziomuś, uwierz szczerze
Kto gra ten ma, sam se musisz wyczarować
Zawsze z klasą elegancko byś nie musiał się chować
[?] od lat zasady, pokolenia przetrwały
Nie raz pały się wjebały, wszystko w moment zabrały
Musisz gadać na oriencie bo tu nie brak zazdrości
Nie ma tu wątpliwości, zwłaszcza jebem tych gości
Gdzie bym nie był, co nie robił, ze mną tutaj kamraty
Dla was mordy dużo zdrowka, pozdrowienia zza kraty
Wyrok jebany katy, znowu więzienne szaty
Nas nie złamie tęga pajdy, dla was piątka wariaty [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]