[Zwrotka 1: Sokół]
To zdjęcie, co dałaś mi się kurzy - nie czyszczę
I pięknie wyglądasz wciąż, choć coraz bardziej mgliście
Szum wiatru, kiedy idę przez pomarańczowe liście wiesz
Że dziwnie chodzić tam sam, gdzie razem wcześniej szliście
Zwykły kapsel, ale komuś spadł w piach niezwykle
I abstrakcyjny kształt zrobił tak, że znowu myślę
I autystycznie tylko w jedną stronę umiem myśleć
I ten Belvedere, którym krystalicznie myśli czyszczę
I w tym kawałku kłamią - pokory, nie pogody czas uczy nas
I z samym sobą choć na chwilę zgody
Fakt, nie słucham innych, ja nie patrzę na nich
Bo nawet kiedy patrzę, to przez nich na coś zza nich
Latami latamy na nic, wiem, i wciąż zabiegani gdzieś
A biegnąc staliśmy, nie wyblakł cień
Latami idziemy próżno, wciąż żyjąc iluzją tą
To marzeniami żyjemy - puść mą dłoń
[Refren: Sokół] (x2)
Latami latamy na nic
Nie znamy nieznanych krain
Czasami czas nas mami
I ogranicza nas do granic
Latami latamy za niczym
Parami paramy się życiem
Biegasz i krzyczysz
Stoisz i milczysz
Czas nas trzyma na smyczy
[Zwrotka 2: Sokół]
I wracam i wszystkie detale w domu znowu, dziwne
Mam kaca i myślę: "Chodź i zrób mi jakaś krzywdę"
Jak wiesz u kogo. Po co patrzeć w oczy jak można kłamać?
Iść, wymagać, być złym i im już nic nie dawać
Już nic nie myśleć, choć przez chwilę nic nie myśleć
I znów Belvedere ekspresowo leczy każdą bliznę
I znów zwolnione tempo. Patrz, tańczy na stole
I sukienką robi lekko wiatr, twarz piękną ma
A duszę tak zepsutą jak ten kraj
Musze usiąść, muszę napić się - szkło mi daj
Graj.. Rzeczywistość ma cyfrowe błędy
Przycina świat i robi ludziom te podwójne gęby
Śnieży, kwadraty, dziwne głosy koją nerwy
Leżysz i pasek z między nóg tworzy oś współrzędnych
I proś aksamitnym głosem, żebym był bezczelny
Złap moją dłoń, proszę, wszystko zmieńmy
[Refren: Sokół] (x2)