[Zwrotka 1: Sobota]
Łokieć masz już na przeproście, wyłamany bark
Zegar nakazuje pośpiech, nie jeden by zmarł
Krew napływa do oczu, skończył ci się fart
Oddech zdechł, leży już w koszu, został ducha hart
Los to żart, ciągle wiatr wieje w twarz
Nigdy w plecy, ciągle grasz
Trwasz ale nic już cie nie cieszy
żaden z rozegranych meczy
żaden z wyścigów
Wziąć się w pizdu i powiesić albo nażreć piguł
Brak sensu, brak udźwigu, brak kondychy ,brak
Tylko grad ciosów na twarzy kichy
Jak się masz, ledwo dyszysz, bierz się w garść na co liczysz?
Psia mać wiem, że stać cie na lepsze wyniki!
Poprawiasz statystyki ziom i wyrzucasz z siebie gniew
Przestajesz robić za tło
Obudził się w tobie lew
Jakoś idzie trzymać pion
Znaleźć ten zwierzęcy zew ostatni głęboki wdech
Do góry łeb!
[Refren: Chór Montu x2]
Serce wali jak dzwon, pompuje krew
Tętno rozsadza ci skroń ,prześladuje pech
Czujesz nadchodzący zgon
Sam byś już najchętniej zdechł
Ten kawałek to pomocna dłoń do góry łeb
[Zwrotka 2: Sobota]
Szmula wali cie po rogach
Chłopak wali cie w pysk
Czujesz że nie ma Boga, a życie to syf
Droga krzyżowa, zobacz ich ,jak się bawią Tobą dziś
Do góry głowa i jak robot naprzód idź
Z tego pieca nie ma chleba
Z tego już nie będzie nic
Nie ma zmiłuj, nie ma przebacz
W ogóle nie chce ci się żyć
Ciągle śpisz, mógłbyś zgnić
Zaczyna cie mdlić
Nie jest git, nędzny kwit
Jak utrzymać godny byt?
Graj to mi
Z serca rytm to zgrzyt, pstryk
Nie z nich problem, chodź to w ogóle nie podobne
Rozmieniasz się na drobne
Właściwie wszystko to problem
List gończy w internecie, gdy wpisać Cie w Google
Nie ma opcji na rachunki, właściwie już toniesz
Nosił wilk razy kilka, teraz sam musisz ponieść
Ledwo oddychasz, towarzystwo na ogonie
Lecz jeszcze nie zdychasz
Bierz los w swoje dłonie
Mówię tobie ziomuś do góry łeb!
Essa i do przodu do góry łeb!
Nie szukaj powodów, do góry łeb!
Patrz masz milion dowodów do góry łeb!
[Refren: Chór Montu x2] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]