[Zwrotka 1]
Nie rób sobie jazdy, my nie jesteśmy gwiazdy
Jestem zwykły jak każdy, korzystając z wyobraźni
Pokazuję ci obrazy, które namaluje życie
Książki które piszę, ty je czytasz, chłoniesz, słyszę
Zachwyt, coś tam jeszcze, to ten Peja idzie z Decks'em
Zaszczycamy obecnością grając koncert w twoim mieście
Człowiek skończ z tą jazdą, jesteśmy tu, bo chcemy
Misja do spełnienia, swoje zagrać (zarobimy)
Jak mnie widzą tak mnie piszą, z kim przestałem, kim się stałem
Robię nadal to co chciałem, wiele w życiu żałowałem
Pamiętam P jak dzisiaj, słodycz w drugim obiegu
Biedy to szczegół, projekt w drodze człowieku
Bez względu na pozycję, położenie gotów
Nie bez kłopotów, rap nie rozmowy w toku
Rap mnie uzależnił, skurwysyny są w szoku
Pojechałem po elitach, a pies pisze protokół
Jak najdalej od wyroku, najdalej od kłopotów
Jak najdalej od sprzeczności i nie przypadkowych lotów
A zawistne chujki przyszli szumieć pod sceną
Rychu plus Brygada wszystkich fake'ów wylenią
Te suki co seplenią, nie chcę takich supportów
Unikam zarazy, koneser wytrawnego sportu
Nie judo jak się udo, tylko judo mistrzów dziwko
Chcę takiego podkładu jaki Daiszkit mieli z Blintią
Nie wiesz o co be? no to jesteś zwykłą pindą
Która chciała by się dostać na moje piętro windą
Konsternacja tej zoba, gdy w hotelu mija doba
Czas do dalszej drogi, na koncercik się gotować
Wstać się ogarnąć, wszystkie graty zapakować
Zjeść śniadanie, zatankować, dobry kurs na trasie obrać
Drżyjcie nadchodzimy radzę w chatach się pochować
Znienawidź jeszcze bardziej, albo zacznij nas szanować
[Refren]
Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas
Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas
Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas
Oni boją się nas, oni boją się nas
Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas
Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas
Oni boją się nas, bo wreszcie nadszedł nas czas
Ja wiedziałem, że tak będzie - oni znienawidzą nas
[Zwrotka 2]
Dały się we znaki hip-hopowe media
Komentarze, recenzje, ploteczki - tragedia
Skurwiała nagroda jedna, nasza płyta pominięta
Bo wydana rok wcześniej, za to brak nominacji
Ślizgasz się po gównie dobrze wiesz, że nie masz racji
Rok wcześniej 01 też nie było nominacji?
Bez prowokacji, to kiedy wyszedł nasz legal
Nie pomaga nam w zwycięstwie redakcyjny kolega
Nie przeszło wam przez gardło, że to była dobra płyta
Która w opinii ludzi na szacunek zasłużyła
Pierdolony jeden z drugim prawdziwy hip-hop kryta
Zrobisz wiele żeby prawda pozostała ukryta
Lecz w temacie nic nie zdziałasz, zdychaj to mój hałas
Z platynowym magazynkiem, dla SLU pochwała
I nie mała jak liczba ludzi na naszych koncertach
Nie liczymy na fart, wiesz gdzie Achillesa pięta?
Chciałbyś to wiedzieć, teraz Rychu cię jedzie
Nie mam słabych punktów, za to mam zdrowe podejście
Skup się na tym tekście, jak u Glona zrób mi przejście
I przestań udawać głupku kogoś kim nie jesteś
[Refren]
[Zwrotka 3]
Mówię o tym jaki jestem, a nie jakim chciałbym być
Pod chuj dzieciaków nie biorę, na uliczny pic
Wody nie leję w tekstach, nie znam wielu przypowieści
Może opowiesz mi życiową bajeczkę lub wierszyk
Znowu to samo, o tym samym, w ten sam sposób
Jara się tym syfem mniej niż dziesięć osób
Poważne tematy, które stały się banałem
Raper ciężkie życie ma, raper musi mieć przesrane
Jeśli w tym się wychowałeś coś przeżyłeś to porządku
Ja jestem jednym z takich od reguły wyjątków
Afera za aferą, hołd zgrzanym komputerom
Wielbionym modemom, mówcie, piszczcie, krzyczcie - hello
Strefa Poznań nie Afryka, jak kontakty Albana
Czy udzielisz mi dziś radę na temat przetrwania?
Może dam se sam radę kiedy liznę ciut hardcoru
Polska fabryka małp, tu hardcoru do oporu
Szanuję tylko tych, co nie mieli wyboru
Tylko tych kurwa, co nie mieli wyboru
A śmieję się z mentorów i ulicznych filozofów
Którzy sami nie potrafią pozbyć się własnych kłopotów
(Sami nie potrafią pozbyć się własnych kłopotów)
Skurwysyny jestem gotów
[Refren]