To co mamy wystarcza, nie muszę być debeściakiem Wystarczy, że jestem sobą sk**sy, szacunek i papier Byłoby przykro, gdybym przez lata nie wił Łatwy chleb to to nie był,pierdolony top mainstream I stuknęły dwie dziesiątki, może stukną dwudziestki Nie dla nas kiepski smak klęski,wybieram zaciesz na pętli Szczęśliwy człowiek A.K.A uśmiechnięty Nie stracić najlepszych lat na wątpliwości i lęki Bez życiowej udręki, optymizm moją dewizą Na przekór schizom, szmaciarzom co wciąż plotkują i szydzą Nienawidzą, ich wybór, że wolą tracić energię Zamiast zrobić coś z sensem bezsens, że im się nie chce Bo zawód hater (bez ściemy) tzw. nieudacznik Jest nieuchwytnym celem, raczej szkoda mi punchy Co drugi gada, że walczy, gotów jest do poświęceń Tylko szmalu wyżebrze i gotów by stać się MC (ref.) To dwadzieścia na dwadzieścia - nie muszę nic tłumaczyć To dwadzieścia na dwadzieścia - dobrze wiesz co to znaczy Dwadzieścia na dwadzieścia - wspominamy stare czasy Dwadzieścia na dwadzieścia - z SLU kozacy! To dwadzieścia na dwadzieścia - Peja, Decks, P do N Dwadzieścia na dwadzieścia - prawdziwy rap bez ściem To dwadzieścia na dwadzieścia - i to klasyczne brzmienie Dwadzieścia na dwadzieścia - łapiemy się w arenie! Patusy chleją samogon,pod sceną robi się pogo Bo ludzi mnogo, z załogą wpadamy w gruby korkociąg W klubach odwieczny kocioł, muza, alko, rozróba Bo testosteron buzuje, w rozgrzanych beretach burza
I powiedzą zła muzyka, elektorat, złe intencje Ale dla nas pierwsze miejsce, idziemy po więcej Jeśli nadal wierzysz w to co robię, podnieś w górę ręce Od zawsze klimaty miejskie,teren działań dla MC I możesz dziś skorzystać z dobrodziejstw wątpliwości I tak rozkładasz tekścinę na elementarne cząstki No i co pajacu pyszysz, chciałbyś wkurwić tu wszystkich Jak genialny Dorociński, grając rolę psa w Vinci A mnie śmieszy ten jad, internetowych osłów Którzy sami nie kumają retoryki własnych postów Dosyć tych wniosków, a tak po prawdzie Szukasz chuja do dupy, to pewnie znajdziesz [Refren] Każdy chce być najlepszy i pieprzy o tym bez przerwy Wygórowana ambicja rujnuje raperom nerwy Mówią rap to trucizna jak gitanesy bez filtra Życie często jak freestyle rozpoznają na fyrtlach Polski biznes muzyczny to nie kolorowa bajka Raczej ściema pseudo grajka, syf, kicz jak Skyfall Ciśniesz na maksa, powiem weź to przemyśl Lubisz pasywną sodomię, którą funduje przemysł? Na raz się rozpierdala aplauzoodp**na sala Gdy wychodzimy na scenę to właściwie świat oszalał Kocham tę wrzawę, czuć jebaną satysfakcję Gramy kompilację z dwóch dekad, wszystko jasne Wdrażam peneryzacje, pieprze penalizację Słyszałeś Reedukację, więc zapytam, kto miał rację? Za dnia zakazani jak ICE-T w Budapeszcie Za to nocą, rządzimy ziomeczku w niejednym mieście [Refren]