[Intro] Yo, yo, yo! Pozdrawiamy nasze rodziny i przyjaciół Dedykujemy ten track wszystkim ludziom, którzy są z nami Obojętnie, co by się stało, nie wierz nigdy w to Jeśli ktoś ci będzie wmawiać, że jesteś nikim Bądź sobą i podążaj za swoimi marzeniami A tym wszystkim rurom, które szukają dziury w całym Ośli kutas w dupę [Verse 1] Moja ksywa to Słoń, nie zgarniam brudu pod dywan Często odbijam od picia, bo mi zaczęło odbijać Mama uczyła mnie życia, wszczepiła w serce pokorę To te rewiry, gdzie pyry karmiły lud od pokoleń Moim motorem jest rap, wack MC's jęczą na forach Nie zgrywam wielkiego znawcy i życiowego znachora Nie robię rapu na pokaz, bo taka moda i sezon Mam własny pogląd na świat, jebać co w mediach powiedzą Nie jestem twoim kolegą, więc lepka cipo się pałuj Twoje podejście do rapu obraża prawdziwych fanów Jestem normalnym człowiekiem, na chuj mi gadasz o fejmie Wiesz o mnie tyle co glizdy wiedzą o byciu gołębiem Na bębnie Mikser jak szaman wybija rytmy piszczelem Ty przy tym gównie się bujasz jak pierdolony wisielec Nie jestem kurwa hipsterem to przekaz szczery i prosty Stary ci dawał do ręki i wciskał kit, że to joystick Wiem jak alkohol i proszki potrafią najebać w bani I choć nie jestem z ulicy pod kloszem mnie nie trzymali Ojciec mnie nie bił i nie pił, wpoił szacunek do matki Wiem jak smakuje zwycięstwo, znam także posmak porażki [Hook] To jest prosty przekaz Nie rozumiesz o czym nawijam, na chuj szczekasz?! To jest serio proste
Rap dla naszych ludzi za granicą i w Polsce To jest prosty przekaz Nie rozumiesz o czym nawijam, na chuj szczekasz?! Puszczamy muzykę w przestrzeń Więc wznieście ręce w powietrze! [Verse 2] Kiedy opada kurtyna i gasną na scenie światła Moje prywatne problemy, to moja sprawa prywatna Nie gadaj do mnie o bzdurach, trzydzieści debilnych pytań Wszystko co chcę ci powiedzieć usłyszysz na moich płytach Za serce chwytam jak zator, po bitach płynę jak Charon Na scenę przepuszczam nalot, zrzucając bomby jak Daon Sram na tą całą otoczkę bycia życiowym poetą Raperzy kłamią jak z nut, udając kogoś kimś nie są Ja wbijam igły w ich ego, wiem, że nas kurwo nie cierpisz Zżera cię zazdrość jak widzisz na mieście nasze T-Shirty Jestem w chuj słaby i cienki, nie trafiam w bity jak no sk** Dlatego gramy koncerty we wszystkich regionach Polski Morduje bity i zwrotki, odsłuchy i mikrofony Słabi szlochają jak wchodzę na scenę deptając po nich Nie pomiń ksywy Miksera, ten typek pożera dupą Tych producentów co raper z Poznania im zdepnął ucho Tańczę z kostuchą lambadę, ściskam jej kościsty zadek Poznałem kłamstwo, kurestwo, bycie lojalnym i zdradę Kutasa kładę na groupies, niby zalotne i dumne A są tak puste i z drewna, jak byś miał wyruchać trumnę Nie jeden twój niby kumpel fałszywie gębę zaciesza Mam w plecach już tyle noży, że mógłbym udawać jeża Usuwam ścierwo jak wieszak, podczas domowej skrobanki To dla tych, którzy są z nami i dla tych wszystkich normalnych [Hook]