[Zwrotka 1]
To jest chora melodia, która opęta Ci łeb
To jak niewidoma wiedźma, która wyrusza na rzeź
To jak igrzyska, kto będzie miał więcej śmiertelnych ofiar
A Ty będziesz miał pistolet przystawiony do krocza
Siła strachu, narkotyki, pojebane myśli
Na ulicach ciągle mijam zmarnowane pyski
To nasz kraj, gdzie złodziejstwo to najprzydatniejszy fach
To jest kraj, bardzo niskich płac i spierdolonych szans
Hardcorowy styl, a nie komercyjne gówno
To nie jest skurwiały hit, raczej masakra z Teksasu kurwo
Chore społeczeństwo plus alkohol, wiesz jak jest tu
Tu co drugi jest nie trzeźwy, a co trzeci wali fetę gdzieś
Pierdolona cisza nie dopadnie mnie
W mojej głowie wciąż muzyka R A P
Weź to podgłoś a zobaczysz w uszach gęstą krew
[Zwrotka 2]
Spluwa, którą trzymasz pod poduszką wystrzeli Ci w łeb
Lubię pisać mocno, hardcorowo panczlajnowy tekst
Lubisz 6 na 9, oferuję 3 na 6
Trójka jest jak dupa, którą sram Ci na łeb
Twoje dziecko jest jak Lily, przypadek 39
Wszyscy się zdziwili, w końcu przyszła po Ciebie
Jeśli nie wiesz co to hardcore, lepiej się tego nie tykaj
No bo przy nas czarna śmierć jest lajtowa niczym [?]
Każdy z nas jest pod naciskiem, co jest? nie pytaj mnie kundlu
Z uśmiechem na twarzy szczerze pierdolę niebieski mundur
I jak Słoń skurwysynu stoję po kolana w łuskach
Będę cisnął, będę bluzgał, ciął Cię kawałkami lustra
Jeźdźcy apokalipsy, to nasza chora trójka
Gramy brudny rap z osiedli a ty napierdalaj w chórkach
Jesteś ofiarą butu, okultystycznych spotkań
Po obrzędzie takich jak ty wynosimy w czarnych workach
[Refren x2]
Mamy tą chorą jazdę żeby cisnąć wszystkie ścierwa
Budzi się w nas gniew, a na szyi pętla
To ten track dusi, giry powbijane w wiertła
Ten świat jest okrutny, a to dla Ciebie lekcja
[Zwrotka 3: Słoń]
Robię to gówno świętej pamięci Ol' Dirty ba*tard
Jak Razkas, dudni bas we wszystkich polskich miastach
Hokejowa maska, lecę jak wściekły rottweiler
Dziurawię ciała tak jakbym na nich chciał pisać brajlem
Mam skrajne poglądy, flow jak Mr Hyde
Sram na opinie tych wszystkich pedałów bez jaj
Słucha tego cały kraj w każdym aucie i podwórzu
A ty kiwaj łbem aż zacznie sikać Ci farba z uszu
Witamy w miejskim buszu, gdzie codzienność jest walką
Nawet jak nie szukasz problemów, one i tak Cię znajdą
Ja gram w tą grę skurwysynu nie od wczoraj
I byłem tutaj jak Ty jeszcze ojcu skakałeś po worach
Oto Wyższa Szkoła, Słoń, Poznań, Toruń
Wersy, które wypluwam to zbiór śmiertelnych chorób
Podkręć volume, niech szyby trzęsą się do bitu
A my spadamy na miasto jak deszcz meteorytów
[Refren] Tekst - Rap Genius Polska