[Zwrotka 1]
Nie zamierzam ci pierdolić, że siedzę obok niej
Że deszcz za oknem, że kominek płonie
Że pistolet powoduje, że pulsują skronie
I że to koniec, nawet bez takich tekstów mogę oddać ci emocje
To nie takie proste w kilku zdaniach wytłumaczyć ten stan
Siedzę sam w jednym z poznańskich mieszkań
Jeden pieprzony peerelowski sześcian
Czasem nie potrafię już docenić jego piękna
10 piętro, nasze prywatne planetarium
Czuć tu smak miłości i zapach świeżych blantów
Ale gdy jesteś daleko, jakoś brakuje blasku
Wieczory są długie, a ja nie przesunę czasu już
Chciałbym coś powiedzieć, ale zwęża mi się zasób słów
an*logicznie do braku tchu
Miasto nie może zasnąć, słychać jak gra melodia
Dym z papierosa szuka drogi ucieczki w oknie
[Refren]
Gdzie te wieczory? Już nawet szepty milkną
Smak chwili, gdy czułaś moją bliskość
Zamykam drzwi, nie czuję nic
Musimy iść nim nadejdzie świt
[Zwrotka 2]
Pada deszcz, na słuchawkach nowy Planet
Czuję ten dreszcz i magię, choć nie mieszkam w Salem
Łapałem za ster, szukałem swego miejsca na mapie
Pieprzony globtroter chyba osiadł tu na stałe
Co miałem pozmieniać w życiu, chyba już pozmieniałem
2 lata temu o tej porze pewnie śmigałbym na balet
Nie znasz mnie, a jeśli już znasz to nieznacznie
Wiesz, skoro los daje mi szanse to niech się zacznie
Cześć, to początek podróży po samplach
Melodia muzyka miasta, a treść to prawda
Chcesz, to daj znać, impuls - reakcja
To dla tych co nie zgubili uczuć w aglomeracjach
Namiastka tego co każdy z nas ma w sobie
Raz na jakiś czas, wieczorem odpływam w melancholię
Mam rap w głośnikach, czas na spliffa, proste
I nadszedł czas, aby pokazać to Polsce