[Zwrotka 1]:
Wypróżniłeś się, Wini, do moich konwalii
Jesteś gruby bo masz sto metrów w talii
Na śniadanie zjadasz same tłuste kotlety
Twój szacunek spada jak na niebie komety
Ciuchy ze stoprocent, szybko mi się rozpruły
Tak jak ty na komendzie, za cztery buły
Bo sprzedajesz ludzi, nawet za big maca
A na moich kwiatach, nadal twoja sraka
Połamałbyś gwoździe, gdybyś był fakirem
Musieli cię tu do mnie przywozić tirem
Kiedy już wysiadłeś na podwójnej lawecie
Pomyślałeś sobie wtedy o toalecie
A popuścić w majtki, wcale nie jest fajnie
Więc zrobiłeś mi kupę, na moje konwalie
Teraz cały balkon, śmierdzi twoim kałem
Tylko nie mów wini, że cię nie ostrzegałem
[Zwrotka 2]:
Moim dissem frajerze, strącę cię jak pyłek
Twoją płytą można sobie podetrzeć tyłek
W Szczecinie liczy się tylko Łona i Webber
A ty jesteś grubszy niż Renata Beger
Bujasz się z Reną, bujasz się z Sobotą
Zaraz skończysz z obsikaną gablotą
W twoim przypadku, z obsikanym Jelczem
Uderzam tym dissem, jakbym bił pejczem
Nie doniosłem na psiarnię, że obsrałeś mi cwiety
Ale moi ludzie mają już kastety
Jak mi tego nie posprzątasz, do ostatniej kupy
To nie wychodź z domu, jak Polska z grupy
Rozmawiałeś z krową na teledysku
Ale ona nawet nie chce cię lizać po pysku
Bo wyczuła w tobie, grubego h*mosia
Idź stąd, lepiej zjedz steka z łososia