Gdziekolwiek jesteś chciałbyś odejść precz,
Aby gdzie indziej być w tej samej chwili,
Jestem ciekaw czy jak umre,
To będę chciał być tu wśród żywych! (x2)
Ej żywi chyba bym nie chybił,
Gdybym rzekł że dobry duch tutaj przybył,
A ja bym wybył stąd i wziął go z sobą,
Stąd gdzie tylu jest zajętych wojną.
Niespokojną jest planeta ziemia,
Chyba zbyt małą na tyle sposobów myślenia,
Wciąż zderzenia przy braku pokory,
I ta łatwość spostrzegania wokół złej woli,
O!
Na Olimp ktoś wlazł jak Prometeusz,
I hip-hop jak ogień na glob się przeniósł,
A ja bym przeniósł się tu a potem tam,
Bez przerwy wędrował a jego z sobą brał.
Ciągle chciałbym odejść w dal,
Bo zawsze ciągnie do nieswoich fal,
Gdziekolwiek,
Ej Gdziekolwiek,
Gdziekolwiek...
Gdziekolwiek jesteś chciałbyś odejść precz,
Aby gdzie indziej być w tej samej chwili,
Jestem ciekaw czy jak umre,
To będę chciał być tu wśród żywych! (x2)
Ciągle mnie nosi ciągle chciałbym poznawać,
Wygląda na to że jestem taki badacz,
Bardziej niż gadać lubię wykonywać ruchy,
A zemną Ziombel Kru piątkowej nocy duchy.
Chodzą słuchy że on to niestateczny,
A gdybym miał tak stanąć to chyba mnie rozpieprzy,
Trochę niebezpieczny jest to styl bycia to tu to tam,
A zegar sekundy odlicza,
Jak filmy ninja Jarmuscha, Tarantino,
Tak moje życie to niespokojne kino.
Pizdną drabiną wspinam się do swego grobu,
Pewnie jak tam dotrę będę chciał być tu znowu,
Tam ja Ci (Bogu?) ktoś mi wygraża palcem,
Nim się obejrzy ja zawijam się z wiatrem.
Piłem Tatrę już w tylu różnych miejscach
I wszędzie coś mówi mi już czas się przemieszczać.
Gdziekolwiek jesteś chciałbyś odejść precz,
Aby gdzie indziej być w tej samej chwili,
Jestem ciekaw czy jak umrę,
To będę chciał być tu wśród żywych! (x2)