Razem z tatą, sąsiadem i jego córką
puszczamy latawiec za osiedlową górką,
W krótkim rękawie, z jakąś śmieszną fryzurą
obserwuję latawiec i przyglądam się chmurom.
To wszystko ma urok i wzbudza mój podziw,
nawet ten żul, co w kółko po śmietnikach chodzi,
i pies, co zawodzi tam, za tym ogrodzeniem,
w starym domu, co był już tutaj na tym terenie. Marcin Flint:
Gliwicki raper Skorup szybko zasłużył sobie na miano jednego z największych oryginałów na scenie. Już na oficjalnym debiucie pozostawił wystarczająco dużo tropów taki sąd uprawniających, ale potem nieustannie podlegał kreatywnym artystycznie przeobrażeniom. Z erotomana gawędziarza w faceta bez koszulki i z łopatą w ręce walczącego o śląską autonomię. Z domorosłego zapatrzonego w Sokratesa filozofa w kowboja gnębiącego słabych MC. W „Adapterze Danielu”, pierwszym singlu promującym jego czwarty solowy album, Skorup postanowił poprowadzić narrację tak, jakby cofnął się do momentu, gdy siedział jeszcze na nocniku. Opowiada w czasie teraźniejszym o życiu swojej rodziny, obudowując zwrotkę mnóstwem rekwizytów – winylem Lady Pank, wirówką, latawcem, syrenką ojca, znaczkami dziadka, tytoniem do fajki kupowanym za dolary w Peweksie. Sentymentalny, osobisty ton w parze z olbrzymią plastycznością i ilustrującym wszystko wideoklipem składa się na ujmującą całość zawieszoną gdzieś między fotografią Jana Morka, leksykonem Bartka Koziczyńskiego i serialem Jerzego Gruzy.