[Zwrotka 1: Skor]
Kim jestem, znowu czuję bezdech
Znowu czuję, że nie potrzebujesz mnie jak przedtem
Znowu blednę, znowu pętle widzę patrząc na gałąź
Te myśli szpetne, jedyne co ocalało we mnie
Słowa tępe, jak noże ranią zmysły
Nie widzę w oczach Twoich iskry, chuj z tym wszystkim
Whiskey moja żona, suko pierdolona
Powiedz tylko słowo, a przeklęta będzie dusza moja
Kurwa, co ja Wam zrobiłem? Kurwa, ile
Można próbować kochać życie na siłę
Ile razy zapijałem winę moją, Twoją
Milcz, jeśli nie potrafisz znowu tego pojąć
Wokół stoją puste butle, jakie to smutne
Jak to, że teraz płaczesz w poduszkę
A ja duszkiem wypijam flaszkę do końca
I myślę jak bardzo czasem przypominam ojca
[Bridge: Skor]
Tato, mówią, że mam oczy po Tobie
I tak jak Ty, rzadko się uśmiecham
Tato, też mam demony w swej głowie
I też cierpi przez nie moja kobieta
Tato, jak to jest, że ma przeszłość
Jest pętlą, z której nie mogę uciec
Tato, mimo podobieństw mam pewność
Że jest coś co czyni na różnymi - czucie
[Zwrotka 2: Mati]
No i jak się teraz czujesz, co? Dobrze Ci z tym wszystkim?
Wolny jak ptak, kurwa, chyba jak Blitzkrieg
Powiedz, dlaczego Cię nie ma wśród mych bliskich
Dlaczego znów rozdrapujesz blizny i resztki więzi niszczysz
Co, boli Cię, że coś nie poszło po Twojej myśli?
Że udało mi się dorosnąć bez słuchania głupich wytycznych?
Że jestem bardziej ambitny niż Twoich koledzy z misji?
Nie potrafisz żyć z tym, czy to cecha mężczyzny? Pytam
Wiem, nikt nie jest doskonały
Szanuję Cię za rzeczy parę, i tylko takie zapamiętać chciałem
Podałem Ci dłoń, wybaczyłem przeszłość
Odrzuciłeś ją, wszystko mi jedno
Teraz, wiesz, ta więź umiera we mnie
Lecz ta sama krew podtrzymuje ją po kres codziennie
Czekam, może kiedyś los znów nasze ścieżki przetnie
Bywaj zdrów, Tato. Tyle ode mnie
[Bridge: Mati]
Tato, powiedz mi, dlaczego jesteśmy tak inni
Nigdy nie potrafimy razem siebie wspierać
Tato, przecież nikt z nas nie jest niewinny
Lecz nie ma cienia szans, żeby czas cofnąć teraz
Tato, powiedz mi, dlaczego wciąż jesteśmy tacy sami
Kiedy wybuchamy ginie wokół wszystko
Tato, przecież doskonale się znamy
Na zawsze pozostanie pamięć, charakter, nazwisko
[Zwrotka 3: T.R.Z.]
Chyba wolałbym nie poznać prawdy, nie walczyć nigdy
Ojcem może stać się każdy, ale nie każdy być nim
I już brak mi sił by karcić winnych, ja mam dziś blizny
I chciałbym odejść, ale nie pozwolę Ci martwić bliskich
Gdy ja nie mogłem sobie poradzić już
Alkohol, dragi, klub, jak mogłeś mnie zostawić
Zabić ból, nie krwawić już, udawać że się nie znamy już
Zostaw moją mamę, brata, mnie to możesz ranić, chuj...
Przepraszam, nie byłem nigdy dobrym dzieckiem
Ty, ale zamiast kocham, to mówiłeś, że nikim jestem
I co mam czuć? Jaka miłość? Jak mam żyć? Serce krwawi
Strach ma wiele imion, jeszcze więcej nienawiść
A teraz nie mamy nic wspólnego poza zdjęciami
Dlaczego to wszystko tak dzieli nas, nie po to słowa by ranić
I nie wiem czy potrafię zapomnieć, to zbyt proste
Czy dorosłeś kiedykolwiek by być ojcem
[Bridge: T.R.Z.]
Tato, byłeś dla mnie więcej niż ojcem
Teraz wszystko co między nami dobre płonie żywym ogniem
Tato, czy kiedyś Ci wybaczę? Wątpię
I nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafił zapomnieć
Tato, rozdrapujemy rany, to przykre
Coraz rzadziej się uśmiecham, coraz częściej przez łzy
Tato, byłeś dla mnie wzorem w dzieciństwie
Teraz codziennie się modlę, aby nie być jak Ty
Tato!
Skor - Tato lyrics
Album Nadziemie