[Zwrotka 1: Shellerini]
Normalne życie ziomuś toczy się pośród betonu
Gdzie co podpowiada serce, weryfikuje rozum
W świetle neonów szukamy szczęścia, a nie milionów
Gramy na nerwach, bo wolimy własny produkt
Ktoś pomógł mi kiedyś, dziś mogę pomóc komuś
I staję z boku, bo nie roszczę sobie praw do tronu
Wracam do domu, odcinam się od syfu
Wydycham niepokój, wkurwienie zostawiam z tyłu
Wiesz, kocham jak Ty, nienawidzić też potrafię
I ciepię na bezsenność, kiedy stres za gardło łapie
Tu gdzie nie pomaga pacierz, raczej siano i koneksje
Mam serio wyjebane, czy masz wobec mnie obiekcje
Wciągam powietrze, ten ukochany chłód nocy
I się uśmiecham, pomimo, że patrzę złu w oczy
Nie chcę umoczyć, skończyć tak jak tamci
Nie dam podciąć swoich skrzydeł, nie zmarnuję swojej szansy
[Refren: Słoń, Koni] x2
Iść do przodu, iść, iść cały czas
Iść do przodu, iść, iść cały czas
Każdy z nas widzi świat przepełniony kiczem
I stara się prowadzić prawie normalne życie
[Zwrotka 2: Słoń]
Boże, jeśli istniejesz, to przed piekłem nas ocal
Człowiek wymyślił prochy, żeby mógł spać po nocach
Rodzice żrą prozak, dzieciaki na odwykach
Nie mam pytań, w Polsce jest już mała Ameryka
Jeden połyka krążki, żeby nie dostać na łeb
Drugi je produkuje, żeby zarobić na chleb
To sieć która zaplata nam życie jak pająk
I czy legalnie, czy nie, wokół nas wszyscy ćpają
Mój anioł stróż bezradnie patrzy na to
Jak jego podopieczny po pijaku sieje pato
Jak matoł po trzech dniach wracam na chatę
Moi bliscy mi mówią, że mam zamiast mózgu krater
Jestem kwiatem polskiej młodzieży lat osiemdziesiątych
Chcę żyć godnie jak człowiek, mieć własne cztery kąty
I są dni kiedy wszystko mnie wkurwia wokół
To i tak idę do przodu wciąż nie zwalniając kroku
[Refren]
[Zwrotka 3: Koni]
Tu gdzie sprawiedliwość ślepa, a prawo to wielka ściema
I strach przed jutrem zapisany w DNA
Tu gdzie ludzie próbują zmienić swego życia schemat
A realia wciąż śmierdzą jak dwutygodniowy denat
Jak epidemia rozprzestrzenia się globalnie
Choć perspektyw nie ma, staramy się żyć normalnie
Tutaj w tym bagnie plany topnieją jak w magmie
Chuj z tym czego pragniesz, chwytaj, co popadnie
Nie jeden kradnie i nie dziwię się dlaczego
Bo co drugiego kredo to "byle do dziesiątego"
Chujowy nawyk kiedy smutek leczą wódką
Łudzą się, że życie przyniesie im lepsze jutro
Żyją intensywnie, lecz zwykle zbyt krótko
Jedzą co się uda wynieść ze sklepu pod kurtką
Życie nas uczy tych prawd różnorodnych
Ten kto żyje nadzieją, ten umiera głodny Tekst - Rap Genius Polska