[Zwrotka 1: Słoń]
Jestem jak „Coś”, nieproszony pozaziemski gość
Przeszywam ciała na wskroś, siedzi we mnie tylko złość
Z miliona szos wybrałeś właśnie tą, którą jadę
Skurwysynu dzisiaj poznasz zaginioną autostradę
Twarze blade jak topielce, witamy na dnie bagna
Miejsca, w które Cię zabiorę nie oświetli nawet Maglite
Oto brutalna prawda, nie opuszczamy formy
Wychowa*kowie wojny, po horyzont czarne torby
To nie Kwartet Jorgi, ani Trybunie tutki
To jebane cyborgi napędzane morzem wódki
I Bóg mi świadkiem, jeśli w ogóle istnieje
Że te bezpłciowe dziwki oskalpuję jak Cheyenne
Oto Słoń i Sheller, wchodzimy przez Twoje okno
Siejemy popłoch, membrany od juchy zamokną
Mam w chuju czego słucha motłoch, to moje motto
A Ty sfrustrowana płotko gadkę masz bezpłodną
Płyniemy pod prąd, znowu będzie się działo
Kiedy ja się pnę ku niebu, Ty podcinasz własną gałąź (pało!)
Mam mało tolerancji w sobie, nie zaprzeczę
Ci pseudo życiowi MCs topią się przy nas jak świece
Płyną dwa trupy w rzece, nawet na nie nie naplułem
Zgadnij, kto wypatroszył Twój ulubiony duet
Nie lubią nas trueschoole, nie lubią ci od braggi
Bo jesteśmy jak dwa chuje w krainie miękkich wagin
[Refren: Słoń]
Znów ciśnienie rtęci nie mieści się w słupku
Kolejny raz absolwenci ze Szkoły Wyrzutków
To nas dwóch kontra oni wszyscy
Daj to na full, niech rozbrzmiewa miejski dystrykt
Znów ciśnienie rtęci nie mieści się w słupku
Kolejny raz absolwenci ze Szkoły Wyrzutków
To nas dwóch, ba** dudni jak wulkan
Daj to na full, rapu najwyższa półka
[Zwrotka 2: Shellerini]
Dwa cztery h przez siedem dni w tygodniu
Sieję spustoszenie jak dwa Boeingi w Nowym Jorku
Wszystko w porządku, mam fach w ręku jak Hitman
I dwie śliczne panie w bieliźnie Victoria's Secret
To PDG X-Man, lepiej miejsca ustąp
Gdy w beczki wali Mikser, a głośniki pali mój głos
To mój flow, mam pakiet słów co łeb Ci urwie
Mym sprzymierzeńcem mrok, możesz mówić mi Bruce Wayne
Mam ten luz, tej, lecę bez barier
Mały bombardier, MVP jak Charles Barkley
I wiesz że, jak lampę dżin podlewam ich nienawiść
Mam niejeden brzydki nawyk jak Delinquent Habits
Jak Lee Harvey Oswald, niczym sarin w Tokio
Wpisałem się w historię, o mnie ziom już nie zapomną
I z forsą czy bez niej, swą rzeczywistość kreślę
Do wack'ów strzelam, tracą łby jak JFK, tej
Jadę jak Bentley, skurwielom skacze gul
Tak jak księdzu Bonieckiemu nie zakneblują mi ust, tu
Szlifuję kunszt tu, na tych osiedlach
Jeśli mówisz WS musisz też powiedzieć RH
[Refren]
To pewne rzeczy, ej yo nie próbuj mi zaprzeczyć
Chcesz grupie mej złorzeczyć? Człowieku idź się leczyć x2
To pewne rzeczy, ej Tekst - Rap Genius Polska