[Refren x2: TPS]
Uwolnij mnie, zamiast nogę podstawiać
Uwolnij mnie, chcę jak ptak wolny latać
Uwolnij mnie, wskaż gdzie jest niebo
Uwolnij mnie, chodź też tam ze mną
[Zwrotka 1: TPS]
Dokąd biec pytał się, chciał za siebie nie oglądać
W końcu przywykł tutaj do tego, że to Polska
Inaczej wyglądało za dzieciaka w szkole z książek
Nie o to walczyli, przewracają gdzieś się w grobie
Z boku patrzył, słuchał, że nie da się legalnie
Że ten co się dorobił to na vacie kręcił ładnie
Przełożenie, hajs na łapie, wie jak to się kręci
Koniec roku, statystyki, wykrywalność, konfidenci
Dzięki Bogu, kary śmierci nie ma już w tym kraju
Bo ktoś wskazał palcem i sąd w karę zmienił zarzut
Dzwoni czy odwiedza go koleżka, jeden z drugim
U nas, za granicą inne życie, a tu nudy
Ludzie mają długi, jak szeroka cała ziemia
Większość zbudowane na kredytach, marzenia
Co masz, to doceniaj, bo może być tu gorzej
A może będzie lepiej, z czasem sam się dowiesz
[Zwrotka 2: Seraf]
Jedni działkują koryto, innym właśnie się ucięło
Tak se myślę o tym kraju, kiedy idę spać
Gdzieś obok tego zgiełku my tworzymy swoje dzieło
Opisujemy świat, trzymaj nowy track
Wciąż bez odpowiedzi pytań stos płonie w głębi nas
Między sercem, a rozumem w nas, wiem, że też tak masz
Ciężko znaleźć swoje miejsce tu, w głowie tyle pytań
Jak za średnią pensję wyżyć plus odłożyć i nie wydać
Każdą sytuację chwytasz, by scalić te dwa końce
Bardzo dobrze, tak trzeba działać, przecież żyjesz w Polsce
Mały procent ma się dobrze na tym łez padole
Ci bezduszni jak golem wciąż tkwią w błędnym kole
Ze spokojem przemierzam swój szlak, gdzieś pomiędzy
Jak się wkurwię, wtedy zwalniam, skręcam, palę, piszę wersy
Nie wiem kiedy to się skończy, wiem kiedy się zaczęło
Uwolnij mnie, wskaż niebo i chodź też tam ze mną
[Refren x2: TPS]
Uwolnij mnie, zamiast nogę podstawiać
Uwolnij mnie, chcę jak ptak wolny latać
Uwolnij mnie, wskaż gdzie jest niebo
Uwolnij mnie, chodź też tam ze mną
[Zwrotka 3: Kubi]
Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty czwarty
Jak książka Orwella, historia się otwiera
Jest moja wolna Polska, marzy wtedy o camperach
A trzy dekady później te marzenia coś odbiera
Ludzie jak produkty, jak kukły w drogich ciuchach
Miewają dwie twarze, tą prawdziwą i z Facebooka
Pierwsza siedzi smutna i nie wie czego szuka
Druga uśmiechnięta, usiadła by na kciuka
U mnie pęka sztuka na Grzesiuka okładce
Po drodze mijam ptaki, co odleciały w klatce
Postałbym chłopaki, ale czas na separację
Wkurwienie odczuwam, determinację jak Szuwar
Mam narrację, lecz zbytnio w to wszystko się nie wczuwam
Choć czasem wciskam spację, później to wypluwam
Kartka jak sztaluga, wokół setka myśli fruwa
Maluję w głowie obraz, bujam się jak Roots Manuva
Nie obrastam w pióra, bo ktoś może je oskubać
Życie jest jak lot Ikara, ważna wiara, że się uda
[Zwrotka 4: Ignac]
O swą niezależność walczę, daj mi siłę ponad wszystko
Proszę cię Boże, zobacz, tu nie jestem sam
Chciałbym im ofiarować tak po prostu godną przyszłość
Czasem brakuje sił, by wykonać ten plan
Nie wiem sam, gdy się gubię pośród nocnych lamp
Setki kilometrów gnam gdzie dają więcej
W świecie zależnym, a przecież tego nie chcę
Być tak daleko, w domu zostawiłem serce
Strefa komfortu, no jest, ale oddzielnie
Uwięził mnie świat, gdzie ma wszystko swoją cenę
Może to z zewnątrz wydaje się piękne
Ale tam, w środku siebie jest jak więzienie
Proszę ja ciebie, choć naprawdę mówię sobie
Gdy budzę się rano, ciężar powiek zrzucam
Piszę tak dalej swoją odpowiedź, co ma mnie uwolnić
Rozwiązania szukam
[Refren x2: TPS]
Uwolnij mnie, zamiast nogę podstawiać
Uwolnij mnie, chcę jak ptak wolny latać
Uwolnij mnie, wskaż gdzie jest niebo
Uwolnij mnie, chodź też tam ze mną [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]