Jedziesz za granice jutro? Co z tobą? (Cira) To było tak Chłopaczyna musiał zawijać manatki To nie był spontan, zajebał hajs z konta matki Znane wypadki Nie pouczyły go przejścia Pobrał w chuj prochu Lecz ponad połowę przećpał Nie spał w ogóle Lęki, widmo długu W chorej euforii cuglach Potem w cugu Zapaliła się rezerwa Przerwał, chwile czysty Kredytodawcy w nerwach On zerwał się na wyspy Wstyd? wbijał we wstyd Kierunek Londek zdrój Może był trochę zły Ale rozsądek znów Chciał mieć luz I los słono pomścić Na sam początek zawiesił się u ziomka z ośki Ogarnął tyre, potem hawire Nie płynął z wirem Stąpał twardo, ogarnął się na chwile Znajomy diler, gość, od którego brał sztynks Wiesz, joł dziś mam.. dobra, trzymaj się chils may Ej, wiadomo, tak, przenosi góry Ale biała lawina ryzyka zatyka dziury mu Z góry w dół, popłynął jak Tamiza, Biały talizman i na lusterku sypka blizna Stan psychy to smak pychy Brak syty, tak, że on tak Uskuteczniał kompe kręć z dom lordem Be w mordę, łapiesz fortel? Już widzisz portret swój Na dobre, znowu ewakuacja Nawrotka do ziomka który udzielił mu wsparcia Farciaż, kolo znowu go poratował Szczera rozmowa, dobre słowa Ciepły obiad, fakty kojarz Bo wiesz kończy się tak, Że bohater robił szaber na chacie Jak tamten spał, ta jak tamten spal, ej ej... (RY23) On robił ją w chuja, gdy miał tylko, z którą Typ z furą, którą zawsze prowadził oburącz Nie wiedział, że za chwile może mu na łeb runąć Fala, która przewala, przewał i przeważa jak szala Był od domu z dala, wiesz, służbowo I zaczął bałamucić obciągarę miejscową
Nie był urodziwy, więc bałamucił ją mową A ona łapała się na każde jego słowo Hej kochanie Widzę, że masz niezłe branie Może dasz się namówić na noc plus śniadanie I poszli w tym czasie jego żona usypiała dzieci Zadzwonił jej znajomy i spytał jak leci Czy może teraz wpaść i czy nie ma nic przeciw Ona wierna żona rzuciła słuchawką w becik On heja banana giry na pagony Zdjęta obrączka udawał, że nie ma żony Jaką żonę? a tym bardziej jaką córkę? Wpadł na pomysł by nakręcić p**no na komórkę Po powrocie do domu żona coś przeczuwając Przejrzała mu telefon i natknęła się na p**no z tą małą Jakby tego było mało "Plus i minus" I najgorsze się stało (Rafi) To historia nie oparta na faktach Ona została stworzona na potrzebę tego kawałka To nie znaczy, że nie mogła się zdążyć Nie, powiem więcej, pewny jestem, że zdążyła się wiele razy Bez większej skazy upływało jego życie Lecz on wiecznie marzył skrycie o dobrobycie Choć tutaj niby był szczęśliwy Ciepła posadka, kochająca żona i Matka i dzieci gromadka Kochał ich Ale czegoś wciąż mu brakowało Coś podpowiadało, kasy mało Trzeba iść na całość I wyjechał szukać lepszej pracy Było cacy póki nie puścili go z torbami rodacy Został z niczym, a przy czym było wiele, że nie wracał Między innymi liczył, że się trafi praca Tego, że mijały lata i długu zrobił w kurwe Na dworzec zamieniona chata w głowie już burdel Na dodatek telefon zrobił mega dolinę To był news, że w wypadku stracił całą rodzinę Kurwa, strzał, a za chwile stał na moście Skoczył zamiast żyć dalej, tak było prościej