[Verse 1: Jesz]
Wybrałeś najgorszej, stąpanie po lodzie
Decyzje, których nie czułeś na co dzień wrócą
To nie wrogie nastawienie do Twoich potrzeb
To próba by zmusić Cię do tego by to uciąć
Widzę jak Cię korci, chcę
Podbić dopóki jeszcze można odbić się –
Niech coś dojdzie do Ciebie, choćby lęk
To nie Twoje miejsce – ocknij się!
Ludzie ładują się tam, gdzie niepewny grunt
Chcą budować, czas szybko wyznacza kurs w dół
Zobacz, głupota kieruje nami
Jedyna dziedzina, która nie czuje granic
Widać jak na dłoni, że to nie ambicje gonią nas
Skażeni lenistwem szukamy krótszych drogi gdzieś
Podświadomie chyba czujemy, że nie ma szans
Stoimy wciąż w miejscu – ocknij się!
[Verse 2: Jesz]
Co masz z życia? Życie dla życia to cel?
Warto unikać wszystkiego co próbuje cię wnieść w górę?
Lepiej trzymać się gruntu, nawet jak niepewny
Niż ryzykować upadkiem z bólem co?
Co czujesz kiedy patrzysz w lustro?
Dumę czy ulgę? Czy własną próżność?
Knujesz jak uciec łatwo zwątpić nie?
To nie jest twoja droga – ocknij się!
Mamy te same drogi, ten sam schemat
Budujemy ronda i udajemy, że coś się zmienia
To klątwa, nieważne jaka cena, warto się poddać
I wielbić wizję, że innej drogi nie ma
Powstań, odejdź, wszystko to przegoń
Zrób coś ponad normę, nie wiem, wyskocz do tego
Zanim połknie Cię świat, spróbuj odbić gdzieś
To nie jest Twoje miejsce – OCKNIJ SIĘ!
[Verse 3: Chuchu]
Co masz z życia w baraniej ławce
Niemoc łamie Ci palce, narysuj klamkę i proś o strzał
To tylko getta w bani, przestrzeń, chować głowę w piach
Nawet jeśli nie przetrwasz dnia
Stawiasz projekt z drewna ogień połknie Cię
Twoje morze Twój okręt tylko port na dnie
Tylko nie poddaj się, pogoda chłodna wiem
Ten sztorm Cię porwał – ocknij się!
Wewnątrz ogień na zewnątrz mróz
Kontrastujemy jak folklor i blues
Mamy pomysł na most, ale co ma połączyć?
Może nic ... lepiej odbić lubimy chodzić głodni
Tacy sami, tacy zdalnie sterowni puszczani na wiatr
Falujemy jak chorągiewki
Chaos, Hajzer w tle “Idź na całość”
Tożsamość jak taniec w mgle – ocknij się!
[Verse 4: Chuchu]
Stajesz pod znakiem zapytania znów
Każda z dróg to para kłów na szyi z głów
Spadają korony ból na balu nie doli tony na barkach
Wybór? Czy może spod wieka Tymbarka
Nie masz planu, nie masz jaj, nie żałuj wal śmiało
Nie takich Tuhaj-bej i życie na pal nadziało
Nie wiesz czemu co dzień śledzi Cię cień
Może zgubiłeś oddech człowieku – ocknij się!
Widzimy tyle co kret, lot motylem w deszcz
Wciąż chcemy wyżej wejść, a to niełatwe
Stormy widok tam gdzieś Cię libido pcha
Parę emocji i tracisz twarz na zawsze
Domy na piaskach te same wzory na kartkach
Rusz głową jak z tacą “co łaska”
Gubisz trop, kropki to tip topy
Widzę jak stapiasz się z tłem, lepiej ocknij się!