(słowa: Wojciech Młynarski)
Dopóki zwykłe, proste słowa
nie wynaturzą się żałośnie,
póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi -
przetrwamy,
przetrwamy,
przetrwamy.
Dopóki chętnych na cokoły
nie ma zbyt wielu kandydatów,
dopóki siada się do stołu,
by łamać chleb, nie - postulaty,
Dopóki z sobą rozmawiamy
z szacunkiem, ciepło szczerze miło,
a nie z bezmyślną, tępą siłą -
przetrwamy,
przetrwamy,
przetrwamy.
Uwierzmy - szarzy i zmęczeni,
że ten nasz trud nie wszystek minie,
a gdy moc naszą dostrzeżemy
tu, w naszym domu i rodzinie,
dopóki obrus rozścielamy,
choćby i było na nim biednie,
to w dni świąteczne i powszednie -
przetrwamy,
przetrwamy,
przetrwamy.
A kiedy każdy z nas uwierzy,
jak wielka siła za nim stoi,
nagle, pewnego dnia dostrzeże
że mniej się boi, mniej się boi
Ten swojski strach to kawał drania,
lecz nim go całkiem pogonimy
sobie życzymy, wam życzymy
przetrwania,
przetrwania,
przetrwania.