[Refren x2]
Słyszę pusty krzyk, mówię, że mam dość
Widzę tylko drzwi, czuję tylko złość
Za nimi ktoś czeka namiętnie
Do zobaczenia wkrótce u Ciebie w piekle
[Zwrotka 1]
Droga mamo, uciekłem, w domu się pozmieniało
Nie mówiłaś mi o wczoraj, dlatego jutro chuj dało
Gdy spadałem na dno, gdy wstawałem sam wciąż
Wytarłem szmatą buty, nazwano ją moralność
Przyjaciele? Traciłem lub odchodzili sami
Rap dał mi tysiące, ale zniszczył organizm
Kiedyś chciałem skończyć z tym gównem, w jednej chwili
Ale marzenia miałem dłuższe, niż winy
Alkoholizm? Nie do mnie, mówiłem to codziennie
Ale polej mi proszę, bo mi się trzęsą ręce
Kac, jaki kac? Wreszcie to skumaj, Rafał
Gdy pijesz przez dwa lata, to nie masz, kurwa, kaca
Kobiety? Trudny temat i głupi schemat
Bo gdy mam wartościowe, to je na kurwy zmieniam
Twarze bliskich są już tylko nieznajome
Skończymy w piekle, bezczelnie liżąc smołę
[Refren x2]
Słyszę pusty krzyk, mówię, że mam dość
Widzę tylko drzwi, czuję tylko złość
Za nimi ktoś czeka namiętnie
Do zobaczenia wkrótce u Ciebie w piekle
[Zwrotka 2]
Praca? Rzuciłem już kilka, każdą w moment
Aby żyć jak bezdomny i jeść za pożyczone
Potem grałem koncerty, aż trasę chujnia wzięła
Została szafa ciuchów i zamiast mózgu melanż
Związki? Psułem, rozwiązań brak przy jednej
Jakbyś zawiązał supeł i obciął mi dwie ręce
I wtedy nie patrzyłem, czy wolne, czy zajęte
A gdy mówiła "chodź", po prostu za nią szedłem
Ćpunem chyba nie byłem i chyba już nie będę
Choć nigdy nie mów nigdy, gdy ci posypią kreskę
Moje życie to ich życie, moje upadki
To karma w ich pyskach, mogę psy nakarmić
Im dalej gruntu, bliżej szaleństwa, mała
Ciągnie w nieznane, nie mów, że nie wiedziałaś
My piszmy krwią, łzami, resztką hańby
Chore pamiętniki, ludzi nienormalnych
[Refren x2]
Słyszę pusty krzyk, mówię, że mam dość
Widzę tylko drzwi, czuję tylko złość
Za nimi ktoś czeka namiętnie
Do zobaczenia wkrótce u Ciebie w piekle
[Zwrotka 3]
Nigdy nie byłem wzorem, wzorem, to abstrakcje
Czymś ci imponuję? Kurwa, to masz fajnie
Na butach błoto kolejnych skreślanych
Zmieszanych z nim ludzi, oplutych, zbluzganych
PR? Chuj w PR, mamy koncert, znów piję
Gdy chcę to rzygam, wybacz nic na siłę
Ktoś mówił, że chce dojść, gdzie ja jestem
I budzić się codziennie, w zupełnie innym mieście
I nie czuć miłości, nie wiedzieć czym jest szczęście
Brak szacunku sceny? Pierdolę go, nie chcę
Tylko, brat, płonie w oczach ten ogień
Sumienie zbyt ciężkie, wiecznie zimne dłonie
Ty patrz jak tańczę, pisz książki o błaźnie
Chcesz wyjątkowości, trochę jej we mnie znajdziesz
Patrz jak patrzę, ludzie się odwracają
I tak nienawidzisz mnie ciągle tak samo [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]