[Zwrotka 1: Guzior] Zawiązuję sznurowadła Mówią, że się do dziadka z Marynarki upodabniam Wkurwiony za stracone dni uderzam w lustro, aż krach Jak tam wtedy, gdy przyszedłem z godziną siódmą na świat Słuchasz, choć wiesz, że to co mówią gówno prawda Siedzisz tu, choć niestabilnie to ciepło, urok bagna Kiedyś jak runą nam plan, to co ja? Budowlanka? Teraz czuję jakbym co najmniej, nie wiem, uniósł sam świat Na te uśmierzacze wciąż mi wzrasta tolerancja Dobra, wracam, byłem już na krańcach pojebaństwa Tam Cię dowiedzie pasja i dojedzie jak psa Na RapGeniusie nawet tu co punchline sobie sprawdzaj Wszystko co przejebałem wtedy, dziś daje mi napęd Wkurwiony już na ślepo biję, jak w piniatę Z której lecą samary, a ja nie śmigam z dillpakiem Gram rapy, ale nie mów mi raper lub nie mów im raper
[Zwrotka 2: Guzior] Idę ciemną doliną, widzę bestię przez noktowizor I muszę dillować z tą niesłowną ździrą Trochę w dołku, jak Flojd i Wiro Dość tych lolków, mam po tym kino Mam jakiś nastrój, niesłychane parabole Wyjście na miasto? Pierdolone karambole Nie dręczą mnie i nie wpadam w żadne paranoje Unikam tych długich nocy przez które się rana boję To kara za te wieczory zbyt zabarwione Punkt dla Ciebie, sam przykładam do tego rękę, jak Maradone Tak serio, który z tych toastów wyszedł nam na zdrowie? Śmiać się, czy płakać? Pół żartem, pił serio, zapal sobie I fajną strofę wymyśl na nagrobek Chyba, że i tak wszyscy zginiemy w katastrofie Luz, zapal sobie Długi trip, skądś się brały koła zapasowe Głupi film, dziś tylko brud jest za paznokciem [Tekst i adnotacje - Rap Genius Polska]