Kryzys przyjść musiał, wiedziałem to gdy.
Spokój odebrał mi sen.
Kręcę się w kole zwątpienia na trzy,
Niepewny nowego co dzień.
O tym marzyłeś, czy tak chciałeś żyć,
Byłem głupi, tak wiele chcąc.
Stróża-obrońcy zabrakło dziś mi,
Wszystko rozpada się w pył.
Uuauauauauaua
W ciągu wydarzeń, gdy siły już brak,
Tępię swe zmysły co noc.
W ciągu wydarzeń zmęczenie to znak,
Że wieczność zaśmiała się, drwiąc.
Może by tak podryfować na krze
I umysł oczyścić od plag.
Znowu przegrałem, myślałem, że śnię,
Sen, co pojąłem na wspak.
Uuaauuaau
Ciężar poranka, przedwiośnie i chłód
Nie odstępują na krok.
Wolę nie myśleć, co zrobisz, gdy mój tępy dosięgnie cię wzrok.
Wiem, co naprawdę chciałem ci dać,
Niemożliwe a spełnia się tu.
Słowo, co boli, dzieli na pół
I z wolna wyrywa ze snu.
Uuaauuaauu