[Zwrotka 1]
Co chwilę wydłuża się lista zgonów
Kolejna dusza podąża do Krainy Wiecznych Łowów
Dokąd trafia się z różnych powodów
Można umrzeć ze starości i z głodu
We wnętrzu rozbitego samochodu
Jest jeszcze tysiąc innych sposobów
Śmierć jest powszechna jak popularny produkt
Prędzej czy później będziesz wąchał kwiatki od spodu
Śmierć wchodzi bez pardonu
Może zastać cię wszędzie: na ulicy i w domu
Posłać do grobu, gdzie znajdziesz wieczny odpoczynek
Umrze ten dobry, jak i ten, który był skurwysynem
Bo z prochu powstałeś i w proch się obrócisz
Gdy śmierć zaglądnie w oczy poczujesz jej ucisk
Już się nie obudzisz
Gdy biała dama na dobranoc kołysankę zanuci
Do niektórych przychodzi na skróty, przedwcześnie
Taką stratę najbliżsi odczuwają najboleśniej
Najlepsza śmierć we śnie
Ale taka czy inna, można tylko opóźniać jej nadejście
Oczy już nie ujrzą światła, ciężaru nie podniosą mięśnie
Śmierć nikomu nie przepuści, marny żywot ludzki
Zimnej dłoni uścisk, potem jeszcze buźki
Lodowaty pocałunek, na próżno wzywasz fortunę
Nieważne czy z podniesioną głową, czy okazując skruchę
Wszyscy umrzemy, bo nie wiadomo jak oszukać kostuchę
[Refren]
Choćbyś nie wiem co poświęcił, nie unikniesz śmierci
Od urodzenia jesteś przedmiotem oględzin
Jeden nieostrożny ruch może wiele kosztować
Ona przyczajona w każdej chwili może dopaść
W otchłań nicości bezlitośnie zepchnie jej stopa
Przed wyrokiem śmierci nie uchroni cię najlepszy adwokat
[Zwrotka 2]
Śmierć przemierza świat ze swą kosą
Z pustymi rękoma nie odchodząc
Jeden ruch i ofiara zastyga niczym posąg
Śmierć od urodzenia jest pisana ludzkim istotom
Choćbyś ukrył się głęboko, choćbyś uciekł daleko
Ona przyjdzie po każdego, jesteś pod jej opieką
Umrzeć przyjdzie wszystkim: mężczyznom i kobietom
Koniec - opada trumny wieko
Zostało odebrane, to co najcenniejsze
Śmierć jest jak powietrze - wszechobecna
Próba oporu zawsze bezskuteczna
Zabierze cię do piekła prosto z elektrycznego krzesła
Prosto z łóżka szpitalnego, gdy przestanie falować kreska
Dla niej to pestka, jesteś mile widziany w progach jej królestwa
To władczyni wszechmogąca
Kogo chce w swoje łapy może dostać
Jej postać chętna każdemu, kto chce się z nią zapoznać
Najbardziej lubi tych, co sami wzywają jej imienia
Nie czekając zaproszenia, padają w jej objęcia
W stalowy uścisk kobiety, która zawsze jest do wzięcia
W pracy ją wyręcza, ten który sam przed nią klęka
Kopnąłeś w kalendarz, droga powrotna zamknięta
[Refren]
[Zwrotka 3]
Momentu jej nadejścia nie da się przewidzieć
To cię gryzie, czy już kolej na ciebie
Czy już za tobą idzie, czy chce zabrać ci życie
Czy jesteś kolejnym posiłkiem w jej jadłospisie
Czy połknie cię od razu, czy tylko poliże
Strach dotyka paraliżem
Ona jedna stoi na drodze ludzkiej pysze
Ona jedna zmusza do pokory
Gdy zbliża się do ciebie jak ogromny meteoryt
Los przesądzony, nie wyślizgniesz się z jej dłoni
Nie ma wyjścia życia labirynt
Na nic się zdadzą zdrowy tryb życia, młodości eliksiry
Jej nie robi różnicy czy w tej, czy w następnej chwili
Twe starania to kpiny dla bogini
Widzisz finisz i chcesz zwolnić, ale ciągle się zbliżasz
A tu cisza
Nikt nie klaszcze, bo nie ty jesteś zwycięzcą
Dobiegłeś, ale przegrałeś, pogódź się z klęską
Choć ręce ci się trzęsą, nie ty pierwszy i nie ostatni z kolei
Który w proch się zamienisz, dama w bieli
Lepiej niż kieleccy bandyci potrafi kosą żenić
Nieistotna zawartość portfeli
W jej obliczu każdy jest równy, jest kolejnym numerem w serii
Jednak ja z nią nie igram, bo wiele lat chcę przeżyć
Nie jestem kąpany w gorącej kąpieli
Chcę świecić dłużej niż żarówka w latarce
żyć szczęśliwie jak w bajce
A gdy zgasnę jak niedopałek
Chcę mieć świadomość, że żyłem jak chciałem
Zostawiając po sobie dobre wspomnienia i ten kawałek
[Outro]
Choć byś nie wiem co poświęcił, nie unikniesz śmierci...