[Verse 1: Phantom]
Wychodziła z rana
A kawa nie smakowała tak samo bez niej
Może to dramat, nie sprawiaj zakłopotania
Kiedy dorośniesz, mała, życie jest ciężkie
Gdy chwyta za serce nas marazm
A dzisiaj potrzebuję paru chwil od zaraz
Znów napawa mnie wiara
że dałaś sobie na prawdę szansę więc działaj
Graj, kładź karty na stół
Brak prawdy zamień na selekcję słów
A mimo fałszu, nie nabieram dystansu do Ciebie
Choć wszystko to łamie na pół
Nie chcę stać się punktem odniesień
Stanąć w rzędzie luster, odbiciem oszukać się
Weź mnie, takiego jakim jestem
Obłuda to jedyne czego nie chcę mieć
Nie chcę szczęścia zbudowanego złudnie
To nie pełnia mnie, to nie wojna ustępstw
Czekam, wieczorem wrócisz w mej kurtce
Wieczorem nie pogadamy znowu przez kłótnię
Mogę wiele zarzucić Ci
Wiesz dobrze, że nie ten czas tak miał płynąć
Daj mi mówić nim trzasną drzwi
I zanim kawa znowu stanie się zimną
[Chorus: Phantom]
Niczego tak nie chcę jak dotknąć Cię...
Możesz mówić mi...
Nic z tego nie będzie kiedy trzasną drzwi...
Nie musisz być cwana, niewinna czy piękna jak Grace Kelly...
Chcę budzić się z Tobą, umierać i żyć...
X2
[Verse 2: Phantom]
Twoje dłonie są zimne, czuję to
To dziwne, przedziwnie jest dzisiaj
Twoje zdrowie wypala szkło
Może znowu nie w porę przychodzę pytać
Nie oczekuję monologów zmian
To nie inni są winni zła jak nie Ty
Nie możesz czuć się niewinna madame
Czemu ludzie zamienili Cię w nic, o to nie pytaj
Niedopowiedzenia burzą nas
Nienawidzę kłamstw, nawet najsłodszych
Lekko wyrzucać Ci słowa na wiatr
Nie doszukuj się we mnie wad, kochaj za wzorce
Chciałbym dać Ci coś więcej od szczęścia
Więcej, w zamian oczekując ciepła
Weź mnie, niech definiuje nas pełnia
A niedziele niech nie dzielą się zależnie od piękna
Choć niewiele zarzucisz mi
Znowu wyjdziesz i tak te dni płyną
Z okna widzę, że samej być
Jest Ci lepiej, kawę wypiję zimną