[Zwrotka 1: Orzeu, Bonson] [Orzeu] Kładąc rękę na fotografii milczał w myślach tak jak dawniej Odgarniał delikatnie włosy z jej policzka Na stole popielniczka, choć nigdy nie palił Petami wypełniona, jak pergamin wersami I już nie zgrzyta zębami, zaciska krawat na szyi Setkę spił dla odwagi by nie zabrakło mu siły Zniknął paraliż, ból chwilowo się ulotnił Pierwszy raz odwiedza klub w imię wolności [Bonson] Chciała tak bardzo, że aż zaczęła płakać Chciał tak bardzo, ale się nie odwracał Wiedziała, że to będzie boleć, chciała podejść jeszcze raz Ale rozum wygrał z sercem Niejednokrotnie znali takie historie On nie nauczył się od niej, ona od niego - wątpię Ćpun i cham, choć kochała go jak on Pić postanowiła skończyć w imię lepszej przyszłości [Refren] Ile razy i imię wiary pada strzał Tyle razy ktoś zaszlocha i imię wielkiej miłości Bo świat nas nauczył paru napisanych prawd
Sprawiedliwość to drugie imię niesprawiedliwości [Zwrotka 2: Bonson, Orzeu] [Bonson] Otarł usta i brodę z czterdziestu procent Zapalił szluga i poszedł do kuchni nastawić wodę Kurki gazu jakoś dziwnie uśmiechały się w twarz Jakby chciały mu powiedzieć: odkręć i zostaw nas tak Telefon milczy już tak od miesiąca Głupia myśl, czasem łapał się, że myślał o niej ot tak I zaczynał pić, ale myślał o niej wciąż Jednak chuj w dupę w imię złamanego serca [Orzeu] Przyszli parę chwil przed szóstą, za oknem północ Za moment pójdą, a suce będzie o jednego więcej Bo kurwom wpadł w ręce worek z ziołem A małolat zdążył sypnąć już swoje w protokole I się wiezie przez dzielone, jak jebany czarnuch Chociaż ma przepierdolone jak ofiary gwałtu Za parę lat pewnie nikt o nim nie będzie pamiętał A on dalej będzie żył w imię własnego kurestwa [Refren]