Kiedyś snułeś plany, siedząc na ławce po skręcie
Wielu z nich odeszło stąd pod byle pretekstem
Nie wytłumaczę, a ścierać się na darmo to bezsens
Wielu wpadło na pomysł, aby ogarnąć się wreszcie
W tym mieście, jak w każdym, historii jest masę
życiowych tragedii, przypałów i afer
A ja dziś nie dam bomby i to coś nowego
Okoliczny robi coś dobrego, robi coś złego. Opolski duet od samego początku prezentował się, jak przystało na skład, który chce przejąć nie tak znowu licznych, za to fanatycznych sympatyków grupy Dinal. I dobrze się stało, bo na scenie brakowało tej nonszalancji, beztroski czy po prostu słyszalnej radości tworzenia. Wydaje się, że Okoliczny Element jest bliżej podwórka od swoich protoplastów, za co płaci mniejszą finezją tekstów. Jego niechlujstwo odruchowo wzbudza jednak sympatię. „Coś dobrego, coś złego” nakręca świetny sampel, mnóstwo sprytnych odniesień do linijek tworzących historię polskiego hip-hopu, a przede wszystkim specyficzne poczucie humoru, wpompowujące w szare bloki trochę abstrakcji. Podobnie jak w wypadku „Nie ma jak Balsam”, pierwszego przeboju grupy, ważną rolę odgrywa klip, gdzie znalazło się miejsce na Okolicznoelementowy folklor: gigantycznego skręta, pokryte oldschoolowym graffiti mury, trabanta i trochę przebieranek. Dobrze dobrano gości. Lilu dodaje lekkości, zaś Reno dwukrotnie zwiększa liczbę wersów godnych zapamiętania