[Zwrotka 1]
Najlepiej być abstynentem, trzymam się tego trendu
Przynajmniej nie muszę po imprezie szukać zębów
Jim Beam, gin, tonic, Cin Cin, burbony
Pięść, noga, twarz , brzuch to wpierdol od ochrony
Znam laskę niby do rany przyłóż
A najebana Ci rozwali kufel na ryju
To Teofilów świat tu wychodzi naprzeciw
Mamy weed, mamy beef , tale na wódę z mety
Ziom próbował się zaszyć, bo go alkohol zmieniał
I zamiast siedzieć w domu to śmigał po burdelach
Masz ostatni lot trzmiela zamiast Al-Anon, an*l no to chlup za Esperal
Akurat ojciec kolegi tak nienawidził wódy
Pochłaniał denaturat, spiryt, płyny jak perfumy
Tak wychowują kluby, gdy świat należy do nas
Są tacy gdy brak wódy wpierdolą dezodorant
U niektórych dziewczyn po drugim głębszym
Odzywa się grzech, to sygnał by się popieprzyć
Z byle lepszym, z byle pierwszym
Ale na imprezie zamiast do miasta, do zarzyganych leszczy
Wstyd... Przy tych najebanych mordach
Z zagubionych rzeczy można by otworzyć lombard
Klucze, portfele, miliony komórek
Dowody, paszporty, za to kieliszki w górę
I jeden głębszy, drugi głębszy
Za wszystkich co lubią walić wódę z butelki
Trzeci głębszy, ej co to dla nas
Czwarty głębszy za zdrowie gospodarza i
Piąty głębszy, szósty głębszy
Za zdrowie pijanych, wiecznie chętnych dziewczyn
Siódmy głębszy i masz zombie z satyny[?]
Tylko proszę Cię nie dzwoń do mnie jak zgubisz film
Abstynent…