Kiedy słyszę taki werbel, że aż zatyka mnie w uszach Do bitu podejdę, nie musi nikt zmuszać Liczę na te bębny, nie na miesięczny utarg Uważasz się muzykiem, odnajdź te dźwięki w nutach Za przester, gdzie dusza tu serce porusza za luz Na Bałutach za ten cud błogi stan Kiedy widzę takie żarcie, że żołądek wywraca Ślina z językiem poza mordę wykracza Oliwki, sałata, vinegret i pomidor Ser, feta, cebula tego zjem każdą ilość Żarcie króla to bigos i kapusty kilogram Za ten zapach i smak co wciąż w siebie pcham Kiedy mam stare buty czuję komfort na nogach To tak jakbym dostał numer lotto od Boga Stare czyli old-school, albo inaczej retro Wtedy czuję luz pełen na wypasie biegnąc Hip-hopu esencją prostota i funk Widząc taki but tutaj wciąż myślę jako fan Kiedy słyszę taki dźwięk to go myślę znajdę Grzebię po vinylach, chcę mieć wszystkie te sample Ja przeniknę gdzie masz te vinyle daj moment Za czarnymi płytami przejdę każdy kilometr Przyłóż termometr sto stopni na kark Byle by na gramofonie w końcu wcisnąć start Kiedy czuję, że gram kopię bardziej niż zwykle Z niedowierzaniem wtedy patrzę na tytkę W rozpalonej fifce łapię żar ten po iskrze Wybacz ziom w tej chwili intelektem nie błysnę
Mam wyjście? poleżeć daj jeszcze chwilkę Nie myślę bez ciśnień, niech zniknie ten świat Kiedy idę spać zwykle patrzę w kineskop Jak mi coś nie gada to nie zasnę, miej pewność Tak to ten z dysleksją brat mam być szczery Będę robić rap nawet śledząc Discovery Przełączę kiwery, szukam futbolu na tak Choć po pięciu minutach zazwyczaj idę spać Kiedy prowadzę samochód i jadę ponad dwieście Gdy przed każdym zakrętem pasażer czuje dreszcze Ja nie wiem czy się zmieszczę jak szerszeń zapierdalam Choć taka prędkość w mieście budzi najczęściej alarm Ja się staram, uwierz tak jeździć tylko sam Ale wciąż się zapominam co sprowadza mnie do dna Kiedy zapach czekolady czuję, mówię sobie - zostaw Kit-Katy, M&M'sy jak i mieszanka wedlowska Nie daje mi pospać, przez to mam próchnicę Chuj nawet bez zębów będę wpierdalać słodycze Na to nie przeliczę apetyt jak i hasz Bo nie ma jak Snickers, Prince Polo, Mars Kiedy jadę do studia myślę o tym czy umiem Tym dźwiękiem spowodować człowiek ciarki na skórze Pośród sampli na górze prosto z ostatniego piętra Latam po kabinie jakby diabeł mnie opętał Dla wariatów to sens ma jak do Materny Mann Tracę rozum dla tych kilku rzeczy tu każdego dnia